poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Rozdział 10 cz. 2
/retrospekcje/
Szybkim krokiem zbliżałam się do miejscowego komisariatu. Epatowała ze mnie ogromna furia i niedowierzanie, w związku z moimi domysłami na temat tego, jak u licha, tamtych dwóch kretynów (bo inaczej naprawdę nie mogę ich już nazwać) trafiła za kratki.
Wierzyć mi się nie chciało, że dwójka poważnych, dorosłych mężczyzn może pod moją chwilową "nieobecność" wpakować się za przeproszeniem do pierdla, przez zaatakowanie hydraulika.
To się w głowie nie mieści!
Przeczesałam palcami kilka niesfornych kosmyków włosów, które od kilku minut znajdowały się na moim czole, zasłaniając mi tym samym częściowo oczy.
W końcu dotarłam do budynku, w którym aktualnie przebywali Pablo i German, czyli komisariatu.
Odetchnęłam głęboko.
"Angie, pamiętaj tylko o tym, żeby zachować spokój. Tych dwóch kretynów solidnie opierdzielisz wtedy, gdy już stamtąd wyjdą." - powtarzałam w myślach
Weszłam do środka budynku i aż mnie ciarki przeszły. Nigdy, w nawet najgorszych wyobrażeniach mojej przyszłości, nie wyobrażałam sobie, że zawitam do takiego miejsca.
Mama, gdy byłam jeszcze mała, stale powtarzała mi, że gdy już dorosnę, mam sobie wybrać odpowiedzialnego faceta, którego nie będę musiała odwiedzać w więzieniu przez jego niedojrzałe zachowanie.
Hmm, Pablo był według niej takim odpowiedzialnym facetem. Jak widać, mamusia nie zawsze ma rację, ehh...
Zobaczyłam funkcjonariuszy przy biurkach, którzy mieli dość niemrawe miny.
Podeszłam do jednego z nich, żeby zapytać o szczegóły dotyczące aresztu Germana. A, no i Pabla, oczywiście...
Mam tylko nadzieję, że nie pojawią się żadne komplikacje... Na wszelki wypadek, użyję swojego "uroku osobistego", jeśli nie chcieliby mnie do nich wpuścić na odwiedziny.
-Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się najszerzej, jak tylko umiałam do, muszę przyznać, przystojnego mężczyzny około czterdziestki, o wyglądzie a'la Brad Pitt.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szelmowsko.
-Dzień dobry, pani...
-Och, jaka tam pani - zachichotałam. - Niech mi pan mówi po prostu Angie
-Ja jestem Lucas - odpowiedział uprzejmie i uśmiechnął się szeroko. - Co sprowadza takiego uroczego skowronka jak ty, do miejsca, jakim jest areszt?
Przewróciłam lekko oczami i udałam niewiniątko:
-Dwóch znanych mi facetów jest tutaj i muszę ich stąd wyciągnąć.
Lucas spojrzał na mnie i pół żartem, pół serio, zapytał:
-Nie mów, że znasz tych mężczyzn, którzy pobili tego hydraulika.
Zakryłam twarz dłonią i odpowiedziałam:
-Tak, niestety to o nich mi chodzi...
Funkcjonariusz, z którym prowadziłam rozmowę, nagle spoważniał:
-Współczuję ci, że musiałaś tu jeszcze przychodzić i ich stąd wyciągać, nieźle narozrabiali... - powiedział, a chwilę potem dodał - Który z nich to twój mąż?
W tym samym momencie zamarłam, trochę skołowana jego słowami.
-Ehhh... Mój.... M...mąż? - wyjąkałam słabym głosem. Czemu nagle zrobiło się tu tak gorąco?
Lucas odpowiedział szybko:
-No tak, bo według przepisów, ale zapewne je znasz, to nie będę cię tu teraz zanudzał, tylko członkowie rodzin, mogą widywać się z osobami siedzącymi w tymczasowym areszcie.
-No jasne, oczywiście, że cały czas o tym wiedziałam! - zaczęłam nerwowo chichotać, na moje szczęście, Lucas chyba odebrał moją reakcję jako normalną.
-Dobrze, że się rozumiemy - mrugnął do mnie porozumiewawczo. - A więc, mam przyjemność rozmawiać z panią Castillo czy panią Gallindo?
Zamyśliłam się trochę, a w mojej głowie zabrzmiały tylko te dwa nazwiska, więc nie bardzo miałam pojęcie co robię i bez większego zastanowienia, szybko odpowiedziałam:
-Castillo - Boże, o co chodzi?!
-Masz może przy sobie wasz akt ślubu? Ważne jest potwierdzenie legalizacji waszego związku oraz tego, że jesteś uprawniona do wypuszczenia go w razie problemów... - dotarło do mnie, co przed chwilą powiedziałam.
Że jestem ŻONĄ(!) Germana...
Momentalnie zbladłam, ale starałam się trzymać na tyle, by być może udało mi się jakoś ominąć przepisy.
Rozejrzałam się wokół. Ani śladu innego funkcjonariusza w tym pomieszczeniu.
-Nie można by jakoś ominąć tych durnych procedur? - spytałam z nadzieją w głosie. - Będę musiała iść długą drogą do domu po ten cholerny akt ślubu...
Miałam nadzieję, że wezmę mężczyznę na litość.
-Przepraszam, chętnie bym ci pomógł, bo wydajesz się być naprawdę życzliwą osobą, ale niestety, ja tutaj dużo nie zdziałam...
Momentalnie posmutniałam, a Lucas to zauważył...
-Albo wiesz co? Mam pomysł - powiedział uśmiechnięty. - Mogę zadzwonić do miejscowego urzędu i poprosić ich o kopie waszego aktu ślubu, co ty na to?
Serce mi stanęło.
Akt ślubu, który tak naprawdę nie istnieje i małżeństwo, które jest tylko moim wymysłem, w dodatku z facetem, z którym nawet nie jestem, tylko z, takie mam wrażenie, wrogiem publicznym numer 1 mojego prawdziwego chłopaka.
Szybko odpowiedziałam, próbując odwlec Lucasa od tego pomysłu:
-Lucas, wiesz co? Nie kłopocz się... Pójdę już do domu po ten akt ślubu - chciał coś powiedzieć, ale mu szybko przerwałam. - Mam tylko pytanie...
-Tak? - odpowiedział sympatycznie
Wskazałam na drzwi naprzeciwko jego biurka:
-To tam jest areszt?
-Tak, a co?
-Nic... To tylko moja ciekawość daje o sobie znać - uśmiechnęłam się i skierowałam zdenerwowana ku wyjściu.
Mój plan spalił na panewce.
Usłyszałam jeszcze za sobą krzyk Lucasa skierowany do mnie:
-Nie martw się, powiem panu Castillo, że tu byłaś i niedługo powinien już opuścić areszt, bo zapewne do końca dzisiejszego dnia go stąd wyciągniesz!
Ukryłam twarz w dłoniach. Pablo będzie zdruzgotany, kiedy usłyszy, że podałam się za żonę Germana.
Ale teraz nie mogłam już tego odwrócić, już wystarczająco dużo narozrabiałam.
Wyszłam z komisariatu i usiadłam na stojącej nieopodal ławce.
"Muszę coś wymyślić, jak ich stamtąd wyciągnąć. Ramallo miał zapłacić kaucję, ale wpakowałam go przecież w tą randkę z Olgą..." - jęknęłam w duchu
Nagle do głowy wpadł mi pomysł. Troszkę pokręcony...
No dobra, mocno pokręcony, ale tak się zwykle kończy, gdy próbuję coś wymyślić.
Musiałam tylko wrócić do domu po potrzebne mi rzeczy...
* * *
Hej :DD
Dzisiejszy rozdział baaaardzo krótki, wiem, ale jutro dodam kolejną część (już 3), bo nie wyrobiłam się z jej pisaniem.
Wolałam jednak, abyście mieli chociaż taką małą część rozdziału, bo jutro naprawdę będzie dłuższa część :))
Przepraszam, że zniknęłam na tak długo, miałam trochę spraw na głowie i nie znalazłam zbytnio czasu na pisanie.
Ale mam nadzieję, że nie jesteście na mnie zbytnio źli ;)
Pojutrze do późnego wieczora na 100% pojawi się kolejna, dużo dłuższa i bogata w akcję część ^^
Pozdrawiam,
~Angie ^^
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super rozdział
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że pomysł Angie nie jest głupi i nie wpakuje się w jakieś kłopoty
Czekam na nexta:)
Piękny, cudowny, świetny rozdział, a raczej częśc rozdziału :DD
OdpowiedzUsuńCzekam na NEXT :)
Super, cieszę się, że dodałaś. :))
OdpowiedzUsuńAngie to ma rozkminę. xD
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. ^^
Cieszę się, że nareszcie coś dodałaś! :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ach ta nasza Angeles. Ciekawe co tym razem wymyśliła! Oby się udało. ^^
Czekam na kolejną część. :3
Ja chyba wolę nie wiedzieć co wymyśliła nasza kochana Angie. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńhttp://historiaviolettycastillo.blogspot.com/
Super !
OdpowiedzUsuńdodaj szybko nexta nie wytrzymam !
dodaj !
OdpowiedzUsuńI gdzie ta 3 część?!!!
OdpowiedzUsuńKiedy 3 część .?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością :D
KOCHAM TO <3