sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 7


/retrospekcje/
Powiedziałam, cały czas utrzymując się w przekonaniu, że podejmuję słuszną dla swojego serca decyzję:
-Tak, mamo, możesz nas już nazywać parą…
Na moje słowa, mama zaczęła aż cała promienieć ze szczęścia.
Pablo też wydawał się być bardzo szczęśliwy z tego powodu. Objął mnie w pasie i przyciągnął do swojego boku.
-Tym lepszą wiadomością dla ciebie, a właściwie dla was, jest to, że możesz już dzisiaj wyjść ze szpitala, córeczko. Kilka minut temu minęłam w kawiarence twojego lekarza i z nim rozmawiałam na ten temat, dlatego tak długo mnie nie było. Coś ciekawego wydarzyło się podczas mojej nieobecności?
Pablo i ja, jak na zawołanie, spojrzeliśmy na siebie lekko przerażeni, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie możemy powiedzieć mojej mamy prawdy – ma chore serce i nie można jej zbytnio denerwować.
Mama zauważyła nasze nerwowe spojrzenia, ale tylko się zaśmiała.
-Widzę, że doszło, zapewne między wasza dwójką, do czegoś ciekawego w tym czasie. Ok., jeśli chodzi o „te sprawy”, to ja wnikać w szczegóły nie będę.
Chwila, co ona powiedziała?... Czy ona sugeruje, że Pablo i ja…
Momentalnie spiekłam buraka i wyjąkałam, w nadziei, że źle zinterpretowałam jej słowa:
-Co masz na myśli, mamo?
-Oj ty już dobrze wiesz, co mam na myśli. Nikt bez powodu się tak nie czerwieni.
Zatkało mnie trochę.
Pablo chyba wyczuł, że nie wiem, co powiedzieć, więc próbował szybko zmienić temat:
-Czyli Angie może już się pakować, tak?
-Tak, już może. – odpowiedziała mama, po czym skierowała następne zdanie do mnie – Na pewno cieszysz się z tego powodu, będziecie razem z Pablo mogli wyjść już gdzieś na jakąś randkę, czy co tam chcecie.
Była wyraźnie zadowolona z tego co powiedziała, dodała tylko jeszcze:
-Witaj w rodzinie, Pablo. Tak się cieszę, że wreszcie mogę to powiedzieć.
No tak, moja mama mistrzynią wywoływania dziwnych sytuacji.
Spojrzałam na nią, lekko zakłopotana i powiedziałam:
-Mamo… Ale ja tylko powiedziałam ci, że ze sobą chodzimy. Powitać go w rodzinie raczej powinnaś dopiero po ślubie, albo w twoim wypadku, chociaż po ewentualnych zaręczynach…
-Oj Angie, słonko, do zaręczyn i ślubu na pewno dojdzie w najbliższym czasie. – mrugnęła przy tym porozumiewawczo – Jesteście dla siebie stworzeni, a dalszy etap w waszym związku jest tylko kwestią czasu.
Po tych słowach wyobraziłam sobie nagle dzień naszego ewentualnego ślubu:

W uszach wszystkich rozbrzmiewały kościelne dzwony, wszyscy goście siedzieli już na swoich miejscach w ławkach i z zainteresowaniem obserwowali przebieg całej ceremonii.
Stałam przed swoim ukochanym, Pablem Galindo, który uśmiechał się do mnie szczerze.
Składaliśmy słowa przysięgi, a następnie pocałowaliśmy się, a ja podczas tej czynności zamknęłam oczy.
Kiedy je otworzyłam, przede mną nie stał już Pablo, tylko… German!
Usłyszałam jeszcze słowa księdza:
-A więc Angeles Saramego i Germanie Castillo, jesteście teraz małżeństwem.

-Angie? Angie, słuchasz mnie? – ocknęłam się, kiedy usłyszałam słowa Pabla
Spojrzałam na niego z poczuciem winy.
-Pablo, przepraszam, zamyśliłam się trochę…
Pogłaskał mnie po policzku i z troską w głosie powiedział:
-Skarbie, ten szpital chyba już źle na ciebie działa. Dobrze, że możesz już wrócić do domu.
Po tych słowach, razem z mamą, pomogli mi się spakować, trochę ogarnąć i niespełna pół godziny później wychodziłam już ze szpitala.
Szłam w kierunku domu, pod rękę z Pablo – mama pojechała załatwić jakieś sprawy na mieście. Do domu Germana i Violetty, oczywiście.
Bo przecież tam mieszkałam na chwilę obecną.
Miałam zamiar już skręcić w alejkę prowadzącą do owego domu, kiedy Pablo zapytał, chyba lekko zaskoczony:
-Angie, dokąd idziesz?
-Do domu, jestem zmęczona i chciałabym trochę odpocząć.
Pablo mocniej chwycił mnie za rękę i stwierdził:
-Nie, nie pójdziesz tam. Muszę wcześniej wyjaśnić pewne sprawy z Germanem, a przez fakt, że jesteśmy razem, jeszcze bardziej martwię się o to, co może się tam wydarzyć między wami. Na razie będziesz mieszkać u mnie, dobrze?
Stałam tam przed nim, z szeroko otwartymi ustami i nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Nie miałam już jednak siły z nim tego wyjaśniać, poza tym, sama w głębi serca myślałam o tym niezręcznym momencie, kiedy znów spojrzę Germanowi w oczy, gdy już wrócę do domu.
Po chwili namysłu, odpowiedziałam:
-No dobrze, ale ja nie chcę ci sprawiać kłopotu.
Pocałował mnie w czoło i stwierdził:
-Kochanie, ty nigdy nie jesteś dla mnie kłopotem. Zawsze jestem bardzo szczęśliwy, kiedy mogę ci pomóc w potrzebie.
Uśmiechnęłam się lekko i skierowaliśmy się do jego domu.
Byłam tam do tej pory zaledwie kilka razy, choć przyjaźnimy się z Pablo już bardzo długo. Ale zawsze spotykaliśmy się u mnie w mieszkaniu , stamtąd było bliżej do centrum – mój przyjaciel, a teraz chłopak, mieszkał na przedmieściach.
Jego dom był prześliczny, włożył chyba każdą sekundę swojego czasu w urządzenie go.
Pablo zaprowadził mnie na piętro tego budynku, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Mieściły się tam dwie sypialnie, łazienka oraz jego gabinet.
Otworzył mi drzwi do jednego z pomieszczeń. Aż zaniemówiłam z wrażenia, kiedy je zobaczyłam.
Pokój był w kolorze brzoskwiniowym, czyli moim ulubionym. Z okna malował się uroczy widok na pobliski park. Przy jednej ze ścian stało jednoosobowe, choć dosyć duże, łóżko.
Po drugiej stronie, znajdowało się biurko, kilka szafek oraz duża szafa. Wszystkie te meble były w kolorze białym.
Nie wierzyłam własnym oczom, pokój był urządzony z myślą o mnie w każdym, nawet najmniejszym, calu.
Spojrzałam na mojego chłopaka pytająco.
-Tak, ten pokój urządziłem z myślą o takiej właśnie okazji. To znaczy, gdybyś nie mogła przez pewien czas mieszkać w domu u Violetty, a nie miałabyś się gdzie podziać… Mam nadzieję, że trafiłem w twój gust. – uśmiechnął się z nadzieją w głosie
Uściskałam go z radości i wdzięczności.
-Oczywiście, że trafiłeś. Świetnie znasz moje upodobania, bardzo ci dziękuję, że mam w tobie takie wsparcie.
Po tych słowach, poszłam się umyć i przebrać w piżamę, bo była już późna pora. Już prawie gotowa do snu, przypomniałam sobie, że nie jadłam jeszcze kolacji, więc zeszłam na dół, do kuchni.
Na podobny pomysł wpadł chyba Pablo, który przyszykował już dla nas obojga kolację.
Muszę przyznać, on gotuje znacznie lepiej niż ja.
Podczas jedzenia śmialiśmy się, żartowaliśmy i rozmawialiśmy, jak dawniej, czyli tak po prostu po przyjacielsku.
Później, gdy każde z nas miało już iść do swojej sypialni, wpadłam na pewien zakręcony pomysł, Wzięłam szybko z mojego łóżka poduszkę i zaczęłam nią lekko uderzać w Pabla, który chwilę później odwdzięczył mi się tym samym.
Rozpętała się prawdziwa wojna na poduszki.
Nie mogliśmy powstrzymać śmiechu, zachowywaliśmy się jak małe dzieci, przypomniały mi się czasy dzieciństwa, kiedy takie walki toczyłam z siostrą.
Wciąż się nawalając, dotarliśmy do pokoju Pabla. Trzepnęłam go dosyć mocno poduszką, a on upadł do tyłu, na swoje łóżko, ale złapał mnie jeszcze w pasie i runęłam tam z nim.
Zaczęliśmy się śmiać z powodu naszej głupoty. Ta bitwa całkowicie pozbawiła nas sił, a przynajmniej mnie.

Nie miałam siły, ani ochoty wstawać stamtąd i iść się położyć do wydzielonego dla mnie pokoju. Po prostu na chwilę przymknęłam oczy i zasnęłam w ramionach Pabla…



* * *
No to macie ten nowy, wyczekiwany przez was rozdział! :D
Przepraszam, ale ostatnio naprawdę nie miałam weny ;)
Mam jeszcze tylko jeden pomysł odnośnie mojego bloga....
Mam zamiar z różnych okazji, co najmniej raz w miesiącu dodać tzw. "Special", czyli jednoczęściową historyjkę o Angie, która nie ma nic wspólnego z opowiadaniem, tylko jest takim swego rodzaju "dopowiedzeniem" ode mnie o tej postaci :)
Co o tym sądzicie? ;D
Czekam na wasze opinie na temat mojego pomysłu, ocenę tego rozdziału oraz pomysły na kolejny (błagam was o pomysły, jeśli chcecie częściej widywać notki na tym blogu xD)
Btw. nareszcie wakacje - zapewne cieszycie się tak samo jak ja :D

Pozdrawiam,
Angie ^^

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 6


/retrospekcje/
-Angie, co tu się dzieje?! – German odsunął się ode mnie jak oparzony
Spojrzałam w stronę drzwi, w których stał Pablo.
Jego mina prezentowała mieszaninę rozpaczy i furii.
-Angie, nic nie mów, spróbuję nas z tego wykaraskać, bo przecież to tak właściwie przeze mnie. – szepnął do mnie German, zanim odwrócił się w stronę drugiego mężczyzny
Zastanawiałam się, co Pablo musiał pomyśleć o scenie, której przed chwilą był świadkiem.
-Kochanie, zaraz to załatwię, nie martw się. – powiedział spokojnie Pablo
Powiedział do mnie „kochanie”, czyli nie jest na mnie zły…
Chwila, co on ma zamiar załatwić?!
Chociaż, tak szczerze… To rzeczywiście nie wyglądało, jakbyśmy się przed chwilą namiętnie całowali.
Ja – przyparta o ścianę, on- przyciskający mnie do tej ściany i próbujący mnie pocałować.
O matko, Pablo chyba pomyślał, że German… Próbował mnie zgwałcić…
Gdy tylko o tym pomyślałam, zbladłam ze strachu przed tym, co zaraz miało nastąpić.
Pablo podszedł do Germana, miał nietęgą minę, a znając już sposoby zachowania ich obu, doszłam do wniosku, że zapewne byli w bojowych nastrojach, a to nie wróżyło nic dobrego…
Pablo zamachnął się na Germana, najmocniej jak tylko mógł, i przyłożył mu w twarz.
German chyba mocno się wściekł, bo także uderzył Pabla, ale za to w żebra…
Miałam całe oczy pełne łez.
Przecież, gdyby nie ja, żaden z nich nigdy by tak nie ucierpiał. Mogłam przecież wcześniej odepchnąć od siebie Germana, nie doszłoby do tej bójki…
Chciałam coś powiedzieć, ale z tego całego stresu, że któremuś z nich coś poważnego się stanie, nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że German, choć stojący tyłem do mnie, nadal trzyma mnie za nadgarstek…
W chwili obecnej stałam za nim i bacznie obserwowałam rozzłoszczonego Pabla.
-Odpieprz się od mojej dziewczyny, ty zboczeńcu! – zaczął wrzeszczeć na Germana i znowu próbował go uderzyć
Ten nie pozostał mu dłużny w słowach:
-Dziewczyny? W takim razie, widzę, że nie jesteś pewny uczuć, którymi ona, według ciebie, cię darzy… Radziłbym na przyszłość uważać na nią, bo naprawdę ktoś jej może zrobić coś złego. – po czym ruszył w kierunku drzwi, najwyraźniej nie chcąc wywoływać większej awantury
Stałam, z na wpół otwartymi ustami, i próbowałam coś wydukać na temat tego, co przed chwilą zaszło, niestety bezskutecznie.
Pablo też był trochę… Zakłopotany(?)
Podszedł w moją stronę i mnie przytulił. Rozpaczliwie potrzebowałam jego uścisku.
Byłam załamana, przecież mogło im się coś stać!
Zaczęłam płakać, ale on chyba to źle zinterpretował.
-Kochanie, czy on ci coś zrobił? – spytał troskliwie i przejechał mi kciukiem po policzku, wycierając tym samym łzę spływającą mi z oka – Angie, nigdy sobie nie wybaczę, że nie przyszedłem wcześniej i nie oszczędziłem ci tego stresu…

Teraz do mnie dotarło, że gdyby nie to, że Pablo wszedł w tamtej chwili do sali, z tą naszą namiętnością moglibyśmy zajść jeszcze dalej… Jak to dobrze, że do niczego więcej wtedy nie doszło.

-Pablo, nie wiń się za wszystko, co mnie spotyka. – uspokoiłam się trochę – On nic więcej mi nie zrobił…
Pablo nagle spoważniał i powiedział:
-Ale chciał czegoś więcej i próbował to zrobić…
Nie zaprzeczyłam, spuściłam tylko, załamana, głowę.
Widząc moją reakcję, mężczyzna się zmartwił:
-Zabiję gnoja! – chciał już chyba wyjść i dogonić Germana, ale powstrzymałam go w tym zamiarze, chwytając za rękę
-Pablo, proszę, nie rób niczego, czego będziesz później żałował… - powiedziałam cicho
-Ale Angie, martwię się o ciebie… - powiedział przejęty -  A jakby on… Rzeczywiście cię zgwałcił? Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyś nigdy nie musiała cierpieć.
No tak, na pewno będę mniej cierpiała z myślą, że przeze mnie czeka go dożywotnia odsiadka za kratkami.
-To nie zabijaj go, jeśli nie chcesz, żebym cierpiała z powodu, że trafisz przez moją osobę za kratki. – odpowiedziałam
Pablo trochę się rozchmurzył na moje słowa:
-Nie ma gwarancji, że mnie złapią. – popatrzył na moją zszokowaną jego słowami twarz i stwierdził – No dobrze, nie zrobię mu już więcej krzywdy. Ale pogadać z nim na ten temat muszę.
Ucieszyły mnie jego słowa.
-Kocham to twoje dobre serce. – powiedziałam, spoglądając mu w oczy
-Tylko moje dobre serce, powiadasz? – objął mnie w pasie – Czy może coś jeszcze?
W odpowiedzi uśmiechnęłam się nieśmiało i dałam mu buziaka w policzek.
Zrobił minę w stylu: „Tylko tyle? Nie zasłużyłem na więcej?”
Zawsze rozbrajała mnie ta jego mina zbitego pieska i on dobrze o tym wiedział.
Droczyłam się z nim i przewróciłam oczami.
Czasami lubiłam go trochę podirytować, on wyglądał tak uroczo, kiedy się na mnie złościł.
Chyba stracił już cierpliwość, bo delikatnie ujął mój podbródek i mnie pocałował.
Ten pocałunek był uroczy, Pablo zawsze wiedział, jak mnie pocieszyć w trudnej sytuacji.
Tym razem usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do sali.
-No co ja widzę? – usłyszałam głos mojej mamy i jej śmiech
Razem z Pablo odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy się śmiać.
-Ładnie to tak podglądać? – spojrzałam na nią z udawanym wyrzutem
-Skoro tak ładnie razem wyglądacie, to aż miło popatrzeć. – mrugnęła porozumiewawczo – To co? Mogę już zacząć nazywać was parą?
Uśmiechnęłam się lekko, spojrzałam na Pablo, którego wyraz twarzy mówił, że to moja decyzja, bo on chce być ze mną, ale ostatnie słowo należy do mnie.

Przypomniały mi się słowa Germana:
„Kocham cię, Angie.”
A potem ten cudowny pocałunek… Albo pocałunki, nie wiem, jak to nazwać.
„Nie, Angie, to niewłaściwe.” – pomyślałam szybko – To Pablo jest dla ciebie odpowiedni… On nie był mężem twojej siostry, możesz z nim być bez obaw…”
Przypomniałam sobie, jak się o mnie troszczył przez cały mój pobyt w szpitalu.
To, jak próbował przywrócić mi pamięć.
Tę jego troskę o moje bezpieczeństwo.
I to, że jego, w przeciwieństwie do Germana, zaakceptowałaby moja mama…

Powiedziałam, cały czas utrzymując się przekonaniu, że podejmuję słuszną dla swojego serca decyzję:

-Tak, mamo, możesz nas już nazywać parą… 



* * *
I jak, podobał się rozdział? :)
Dodałam trochę Pangie, bo ostatnio były skargi, że za dużo Germangie w poprzednim rozdziale ;)
Już Wam mówiłam, ale mogę powtórzyć:
Będę dodawała czasami Germangie, a czasami Pangie, opowiadanie ma być zróżnicowane :D
I nie hejtujcie mnie teraz Fani Germangie, że był pocałunek z Pablo... Ja muszę próbować dogodzić Wam wszystkim, a nie jest to łatwe, wierzcie mi xD
Poza tym, nic nie jest jeszcze przesądzone w sprawie, z kim na koniec będzie Angie ;D
Btw. przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale panowały takie upały, że nie miałam siły przepisać na kompa moich notatek xD
Macie pomysły co dalej? Chętnie jakiś wykorzystam, bo nie mam za bardzo Weny na następny rozdział xD

Pozdrawiam, 
Angie^^

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 5


/retrospekcje/
Tak, jak myślałam, ta osoba to…
-Angie, skarbie, jak się czujesz? – usłyszałam
-Mamo? – tak się cieszyłam, że ją widzę – Tak się cieszę, że przyjechałaś!
Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Tak, Pablo do mnie zadzwonił, że miałaś ten… wypadek i się przestraszyłam. On się o ciebie bardzo martwi…
Uśmiechnęłam się lekko.
-Wiem, mamo. Codziennie do mnie przychodzi, dzięki niemu potrafię już rozpoznać każdego znajomego oraz kilka wydarzeń z przeszłości.
-Kochany z niego człowiek. – odpowiedziała i uśmiechnęła się – Mieć takiego zięcia, to skarb.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
-Mamo! – prawie krzyknęłam
-No chyba nie powiesz mi teraz, że nie chcesz za niego wyjść za mąż. – mrugnęła porozumiewawczo – Jesteście dla siebie stworzeni. Jesteś miłością jego życia, a on przecież podoba ci się, odkąd sięgam pamięcią. I na co tu czekać?
Zaniemówiłam i nie wiedziałam, co powiedzieć.
-To nie jest takie proste. – odpowiedziałam po chwili ciszy – Pablo to mój najlepszy przyjaciel, a zresztą jest ktoś jeszcze, kto komplikuje to wszystko…
Mama spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Nie mówiłaś, że kogoś masz…
-Bo nie mam, ale to i tak skomplikowana sprawa. – odpowiedziałam, trochę zamyślona
Kobieta uśmiechnęła się lekko:
-Mam nadzieję, że niedługo mi go przedstawisz –uśmiechnęła się – Pójdę na dół, widziałam tam kawiarenkę, zamówię dla nas po czymś do picia i niedługo wrócę, dobrze?
To powiedziawszy, ruszyła szybkim krokiem w kierunku drzwi.
-Uwierz mi, mamo, że nie ma potrzeby ci go przedstawiać. Maria zrobiła to wiele lat temu za mnie – już go znasz i nienawidzisz… - szepnęłam, kiedy wyszła na korytarz.
Podeszłam do parapetu, oparłam się o niego i zamyśliłam się.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mojej sali.
Myśląc, że to moja mama, która czegoś zapomniała, bo od jej wyjścia minęło zaledwie pół minuty, odwróciłam się i chciałam zapytać, co się stało.
Stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam, kto mnie odwiedził.
-German… Co ty tu robisz? – wyjąkałam, zupełnie zapominając o tym, że powinnam się z nim przecież na początku przywitać.
Mężczyzna uśmiechnął się i powiedział:
-Ciebie też miło widzieć. Jak się czujesz?
-Już lepiej, nie martw się, niedługo będę mogła wrócić do pracy. – odpowiedziałam, powoli unosząc kąciki ust
-Chciałaś powiedzieć, do obu prac. – zaśmiał się szczerze(!) – Angie, nie musiałaś ukrywać tego, że jesteś nauczycielką w Studio. Jeśli chcesz wiedzieć, jak się dowiedziałem, to Violetta mi powiedziała…
-Nie chciałam, żeby to tak wyszło…
-Nie martw się, Viola mi wszystko wyjaśniła. Na początku, nie ukrywam, byłem zły i nawet poszedłem do studia, żądny wyjaśnień. Spotkałem na korytarzu tego twojego kolegę, Pabla. Chciałem go zapytać, gdzie mogę cię znaleźć, a on opowiedział mi całą sytuację, która miała miejsce kilka godzin wcześniej. Wtedy już zapomniałem o tym, ze byłem zły, tak bardzo zacząłem się o ciebie martwić… Później, na spokojnie to przemyślałem i zrozumiałem, dlaczego tak postąpiłaś…
Odetchnęłam z ulgą – jednak mnie za to nie zabije.
Próbując przełamać niezręczną ciszę, zagadnęłam:
-A co się działo pod moja nieobecność? Jak twoje relacje z Jade – już doszło do zaręczyn?
-Z Jade? – spytał zaskoczony – Violetta ci nie mówiła? Rozstaliśmy się, okazało się, że mnie oszukiwała i była ze mną tylko dla pieniędzy.
Starałam się to ukryć, ale ucieszył mnie fakt, że German i Jade nie są już razem. W końcu nie będę musiała już znosić obecności tej wiedźmy w domu.
-A ty, Angie? Słyszałem, że masz za sobą silne uderzenie w głowę. – podszedł do mnie i pogłaskał mnie dłonią po policzku
-Tak, mam jeszcze częściowy zanik pamięci. – odpowiedziałam, wpatrując się w jego oczy – Ale niedługo, według lekarzy, powinnam już sobie wszystko przypomnieć. Wszystkie szczegóły z dzieciństwa, z poprzednich lat życia… Podobno jakaś nagła sytuacja mogłaby szybciej przywrócić mi pełną pamięć…
-Jak bardzo nagła? – zapytał, a moje serce zaczęło walić szybciej
-Nie… Nie wiem. – przełknęłam nerwowo ślinę – Jakbyś… Powiedział albo zrobił coś, czego się nie spodziewam…
-Taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje. – zaczął się ze mną droczyć
-A jaka by cię satysfakcjonowała? – spytałam, coraz bardziej nerwowa jego reakcji
-Powiedział albo zrobił coś, czego się nie spodziewasz… - zamyślił się – Kocham cię, Angie. Zakochałem się w tobie już wtedy, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Jade nigdy nie była dla mnie nikim ważnym, tak naprawdę. A już całkowicie straciła znaczenie, kiedy ty się wprowadziłaś. To ty sprawiasz, że się uśmiecham i to ty możesz być wzorem do naśladowania dla mojej córki…
-Nie wiem, czy nie pomyliłeś się co do mnie. Nie, Viola nie powinna mnie naśladować… - odetchnęłam głęboko i w końcu wyznałam mu prawdę – German, ja… Jestem siostrą Marii.
Mężczyzna nie wyglądał na zdziwionego.
-Angie, wiem o tym. – otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia – Masz to samo nazwisko, co ona. Kiedyś wspominałaś mi, że miałaś starsza siostrę, która zginęła wiele lat temu w wypadku. Ostatnio, kiedy trafiłaś do szpitala, Pablo poprosił, żebym ci przywiózł jakieś rzeczy do przebrania, więc wszedłem do twojego pokoju… Były tam zdjęcia – twoje i Marii. No dobra, może nie zawsze wszystko „ogarniam”, ale poskładałem ze sobą te fakty i, jak widać, miałem rację.
A myślałam, że ta prawda jeszcze się nie wyda.
Ale chwila… German nie miał mi tego kłamstwa za złe?
-German, czyli to znaczy, że…
 Nie chciał czekać, aż dokończę to pytanie.
Objął mnie i zbliżył swoje usta do moich.
To było takie… Spontaniczne.
Nawet nie wiedziałam, że potrafi taki być.
Nie myślałam, że pod pozornie zdystansowanym i trochę zrzędliwym (tak, muszę to przyznać) człowiekiem, kryje się taka szybka w działaniu osoba.
A właściwie, to ja wtedy w ogóle nie myślałam.
To było nagłe, zaskakujące i pozornie niemożliwe.
Nie miałam czasu tego przemyśleć, czy jest to rzeczywiście słuszne i na miejscu, zważając na to, że na chwilę obecną, to teoretycznie Pablo jest moim chłopakiem a w dodatku facet, z którym się całuję, to tak właściwie mój szwagier!
Ten pocałunek był dla mnie tą „nagłą sytuacją”, która przywróciła mi pamięć…
Pomimo tego, że już powoli traciłam oddech, nie mogłam się od niego oderwać.
German napierał na mnie coraz bardziej, oparł mnie ścianę i objął mnie w pasie, po czym zrobił chwilę przerwy na złapanie oddechu.
Otworzyłam oczy, które do tej pory miałam przymknięte.
-To trochę niewłaściwe… - powiedziałam cicho
-Pieprzyć niewłaściwość… - odpowiedział szybko i znowu zaczął mnie całować
I znowu straciłam świadomość tego, co się wokół mnie działo.
Do tego stopnia, że nie usłyszałam, gdy ktoś wszedł do sali a następnie krzyknął:

-Angie, co tu się dzieje?!



* * *
Tak oto jest kolejny rozdział :D
Miał być dodany wczoraj, ale nie miałam czasu go dokończyć i wstawić na bloga ;)
Wszyscy myśleliście, że wejdzie German, a tu zrobiłam Wam taką niespodziankę xD
Mam nadzieję, że się nie gniewacie... :)
Jak myślicie, kto teraz mógł wejść do tej sali i ich zobaczyć?
Angelika, Pablo a może Viola?
Piszcie, jak myślicie - tym razem naprawdę przyda mi się Wasza wizja ;D

Pozdrawiam,
Angie^^

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 4


/retrospekcje/
Na chwilę otworzyłam oczy, strasznie kręciło mi się w głowie.
-Angie? Jak się czujesz? – usłyszałam głos, który wydawał mi się znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo on należy
Przekręciłam lekko głowę w stronę posiadacza owego głosu i zobaczyłam mężczyznę z kilkudniowym zarostem na twarzy, który wyglądał, jakby nie spał przez co najmniej tydzień.
-Przepraszam, ale nie mogę sobie przypomnieć… - powiedziałam, powoli coraz bardziej opadając z sił – My się znamy? I kim i gdzie ja właściwie jestem?
Mężczyzna zasmucił się nagle i, jeśli dobrze dostrzegłam, łza spłynęła mu po policzku.
Chwycił mnie delikatnie za dłoń, która bezwładnie leżała na pościeli. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem w szpitalu. To zapewne wyjaśnia moje złe samopoczucie…
-To ja, Pablo… Facet, który kocha cię nad życie i gdyby wiedział, że tam wtedy weszłaś, nie pozwoliłby, żebyś oberwała w głowę. – mówił, patrząc mi prosto w oczy – Angie, proszę, nie opuszczaj mnie…

To wtedy zaczęłam dostrzegać w Pablo kogoś więcej, niż tylko przyjaciela. Ujrzałam w nim mężczyznę, który się troszczył i mną opiekował zawsze, kiedy była taka potrzeba…

Patrzyłam jeszcze chwilę w oczy Pablo (bo tak mi się przedstawił). Jego spojrzenie było takie… smutne…
Nagle zaczęło mi się znowu kręcić w głowie, jedyne, czego chciałam, to zasnąć i już się nie obudzić.
Usłyszałam jeszcze słowa Pabla:
-Kochanie, proszę, nie odpływaj… Musisz być silna, proszę cię, Angie, bądź silna. – po czym chyba podbiegł do drzwi i zawołał – Lekarza! Pacjentka z 36-stki znowu straciła przytomność!

* * *

/kilka dni później/
Obudziłam się dzisiaj trochę bardziej na siłach, niż przez ostatnie dni.
Powoli, ale jednak, próbowałam sobie to wszystko ułożyć w głowie.
Wszystko dzięki Pablo. Przychodzi do mnie codziennie, siedzi tu kilka godzin i mi opowiada to wszystko, o czym zapomniałam.
Według lekarzy, moja amnezja spowodowana jest silnym uderzeniem w głowę i niedługo, czyli w przeciągu kilku tygodni, powinnam odzyskać pamięć.
Jest jednak prawdopodobieństwo, że jeśli dostanę jakiegoś szoku (nie wiem, jak mam to rozumieć), całkowita pamięć wróci mi szybciej.
Poza tym, wczoraj odwiedził mnie także Beto, dzięki któremu dowiedziałam się, co właściwie się wydarzyło.

Siedziałem sobie spokojnie w pokoju nauczycielskim, piłem moją poranną kawusię i obserwowałem całe zdarzenie.
Pablo i Gregorio kłócili się, jak zwykle.
Tak właściwie, to poszło o ciebie, Angie.
O mnie? – zdziwiłam się – W jakim sensie?
Gregorio irytował się, że ostatnio jesteś w pewnym sensie „nieobecna”, niezorganizowana i nieodpowiedzialna.
Stwierdził, że Pablo powinien cię zwolnić…
Tak, Pablo ciebie zwolnić – to przecież absurdalne!
On nigdy nie zrobiłby ci czegoś takiego. Zbyt mocno cię kocha – po tych słowach zarumieniłam się chyba lekko.
Pablo dostał szału, bo tylko tak to można nazwać. Zaczął wyzywać Gregoria.
A potem przeszło od słów do czynów…
Pablo stał tyłem do drzwi, naprzeciwko Gregoria, który rzucił w niego jakąś pobliską książką.
Pablo zrobił unik, ale w tym samym momencie, ty weszłaś do pomieszczenie i oberwałaś mocno w głowę.
Uderzenie było naprawdę silne, sam zastanawiam się, jakim cudem Gregorio tak mocno rzucił tą książką.
Zatoczyłaś się trochę, a następnie upadłaś na podłogę.
Gdybyś wtedy widziała Pabla… No tak, nie miałaś takiej możliwości…
Odwrócił się w twoją stronę i na ułamek sekundy zamarł w bezruchu z przerażenia.
Następnie podbiegł do ciebie i zaczął cię reanimować. Łzy spływały mu po twarzy, zaczął cię przepraszać, że to wszystko przez niego. Ty wtedy, na chwile się ocknęłaś i zaczęłaś cos mamrotać.
Nie wiem, co dokładnie mu  wtedy powiedziałaś, ale wtedy wziął się w garść, stwierdził, ze tak ci nie pomoże, tylko co najwyżej zaszkodzi i zadzwonił po pogotowie.
Później mówił coś w stylu: „Nie mogę jej stracić, proszę, pomóżcie jej…”
A koniec znasz. Trafiłaś tu, do szpitala, a Pablo codziennie do ciebie przychodzi.
Nawet nie wiesz, jak on się cieszy z tego, że czujesz się już lepiej i przypominasz sobie coraz więcej szczegółów z życia…
On cię naprawdę kocha i wiedz, że możesz zawsze na niego liczyć…
Beto spojrzał na zegarek i stwierdził:
Już późno, muszę lecieć na zajęcia. Trzymaj się, niedługo znowu cię odwiedzę.
Uśmiechnął się i wyszedł, a ja próbowałam to wszystko ułożyć sobie w głowie.

Pablo mówił mi jeszcze wczoraj, że dzisiaj wieczorem, Beto znowu do mnie przyjdzie. To miło z jego strony, ze dotrzymuje mi tak towarzystwa.
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie.
Dopiero południe.
Pablo też przychodzi codziennie, nawet chciał sobie wziąć wolne na kilka dni, ale ostatnio stwierdziłam, że nie może poświęcać dla mnie swoich zajęć i brać wolnego, tylko, jeśli chce, może przychodzić do mnie po południu, po skończeniu zajęć.
Jeszcze nie pamiętam wszystkiego, ale on cierpliwie mi o wszystkim opowiada i to dzięki temu rozpoznaje już właściwie wszystkie osoby, które do tej pory poznałam.
Wstałam z łóżka, czułam się już wystarczająco dobrze, aby w nim nie leżeć cały czas.
Ubrana w szare dresy, białą bokserkę sweterek oraz z włosami związanymi niedbale w kucyka, podeszłam do okna, z którego rozciągał się widok na śliczny, przyszpitalny park.
Przynajmniej mogłam śmiało stwierdzić, że chociaż widok z okna wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Po chwili usłyszałam pukanie do mojego pokoju.
Zdziwiłam się, o tej porze zazwyczaj nikt mnie nie odwiedza.
Pablo i Beto mają zajęcia, Violetta też jest w szkole...
Chyba, że…
-Proszę wejść. – powiedziałam na tyle głośno, aby osoba za drzwiami mnie usłyszała.
Rzeczywiście, usłyszała, pociągnęła za klamkę i powoli otworzyła drzwi.

Tak, jak myślałam, ta osoba to…



* * *
CDN :P
Ok, tak jak chcieliście, nowy rozdział ;D
Miałam to zakończyć nieco inaczej, ale stwierdziłam, że potrzymam Was w niepewności xD
Nie miejcie do mnie pretensji, że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału - dzisiaj z 4(!) przedmiotów wyciągałam się na wyższe oceny, a w 2 klasie gimnazjum już wcale nie jest tak łatwo :/ Musiałam cały weekend poświęcić na naukę, mam nadzieję, ze zrozumiecie....
A tak poza tym, bardzo dziękuję Wam za ponad 1000 odwiedzin! :D Jesteście najlepszymi czytelnikami, jakich mogłam sobie wymarzyć :**
Niedługo dodam nowy rozdział - jak będę miała Wenę, to już jutro, bo mam czas ;)

Pozdrawiam,
Angie ^^

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 3


/nadal retrospekcje; kilka tygodni później/
Od prawie dwóch miesięcy jestem już guwernantką Violi. Muszę przyznać, że całkiem nieźle odnalazłam się w tej roli. Nawet za moja namową, Violetta zapisała się do Studio 21.
To znaczy, zapisała się oczywiście bez wiedzy swojego ojca.
No tak, German jest… bardzo nadopiekuńczy i konserwatywny.
Staram się unikać z nim spotkań w domu a także w cztery oczy. W ciągu kilku ostatnich tygodni zrozumiałam zamiary, jakie nim kierowały przez te wszystkie lata, gdy ukrywał moją siostrzenicę.
Zrozumiałam także, dlaczego Maria go tak kochała.
Oraz to, że kiedy myślałam, że mi odbiło, bo zaczęło mnie do niego „ciągnąć”, to po prostu był początek mojego zadurzenia…
Nie chciałam, żeby to tak wyszło, nawet przed samą sobą nie miałam zamiaru się na początku do tego przyznać.
W końcu doszłam jednak do wniosku, że nic na to nie poradzę.
Całe szczęście, jest jeszcze Jade, dziewczyna Germana. Tak, szczęście!
Bo choć szczerze jej nienawidzę, to chociaż ich związek hamuje moje uczucia do niego.
-Angie, gdzie jesteś? – usłyszałam głos Violetty, dochodzący ze szczytu schodów
-Jestem w kuchni, zaraz przyjdę. – odpowiedziałam jej, a właściwie odkrzyknęłam
Wypiłam do końca moja poranna kawę i poszłam już w stronę drzwi wejściowych, przy których natknęłam się na Germana.
-Idziesz odprowadzić Violettę na lekcje pianina, tak? – spytał
-Tak. – odpowiedziałam już trochę zniecierpliwiona – Violu, zaraz się spóźnimy… Znaczy, ty się spóźnisz!
Mężczyzna spojrzał na mnie trochę zaskoczony moimi słowami, ale chyba uznał, że się po prostu przejęzyczyłam.
W tej samej chwili, przede mną stanęła, gotowa już do wyjścia, Violetta.
-Już jestem. – powiedziała szczęśliwa – Przepraszam, ale nie mogłam znaleźć telefonu. Okazało się, że był pod łóżkiem. Ciekawe, skąd on się tam wziął…
-Może jakiś potwór mieszka pod twoim łóżkiem i go zabrał? – powiedziałam i mrugnęłam porozumiewawczo
German i Viola parsknęli śmiechem a mężczyzna stwierdził:
-Masz bardzo bujną wyobraźnię, Angie. – i uśmiechnął się
Violetta już w tym czasie wyszła z domu i stanęła w ogródku.
Już zmierzałam w jej stronę, gdy nagle usłyszałam jeszcze szept Germana:
-Maria też lubiła żartować z potworów pod łóżkami, które zabierają z pokoju różne rzeczy…
Momentalnie przyspieszyłam kroku.
Tak, to było bardzo prawdopodobne, że moja siostra mówiła kiedyś o tych samych rzeczach, co teraz ja – nasza mama opowiadała nam o tym, kiedy byłyśmy małe.

W drodze do studia
-Angie, dzisiaj są przesłuchania do przedstawienia. – powiedziała Violetta, chyba trochę zestresowana – Chciałabym dostać rolę, ale przesłuchania są wtedy, gdy idę z tatą i Jade do jakiejś restauracji. Jak to tata powiedział "abym bardziej zacieśniła więzy z Jade".
 Dziewczyna przewróciła oczami, wspominając o dziewczynie swojego ojca.
-Violu, nie możesz ciągle rezygnować ze wszystkiego, co jest dla ciebie ważne, bo boisz, się reakcji swojego surowego, aczkolwiek kochającego cię nad życie, ojca.
-Tak myślisz? – spytała niepewnie a ja pokiwałam twierdząco głową – Dobrze, właściwie to masz rację. Nie mogę rezygnować ze swoich marzeń i dalej okłamywać taty. Wezmę udział w przesłuchaniach, a jeśli dostanę rolę, powiem mu całą prawdę.
Uśmiechnęłam się, zadowolona z faktu, że w końcu postanowiła przestać żyć w tym kłamstwie i przytuliłam ją.
Doszłyśmy do Studia, Viola poszła na zajęcia a ja w kierunku pokoju nauczycielskiego. Zza drzwi pomieszczenia słychać było krzyki i wyzwiska. Rozpoznałam głosy Pabla i Gregoria. 
Zapewne znowu się o coś kłócą. - pomyślałam
Weszłam do środka, gdy nagle dostałam czymś dużym w głowę. Obraz przede mną mi się rozmazał i czułam, jak upadam na podłogę…




* * *
Przepraszam, ze rozdział dodałam dopiero dzisiaj, ale wczoraj miałam problemy z internetem :/
Poza tym, zbliża się już koniec roku szkolnego i panuje u mnie jeden wielki chaos... 
No dobra, koniec zanudzania Was, to teraz pytanie:
Podobał się ten rozdział? :D
Piszcie w komentarzach pomysły na następny, jeśli przychodzi Wam coś do głowy, bo ja aktualnie mam wenę, ale niestety na te rozdziały, które będą opisywały sytuacje z 2 sezonu xD

Pozdrawiam,
Angie ^^

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 2


/nadal retrospekcje ;) /
-Pablo, co…
Nagle trzasnęły drzwi do pokoju nauczycielskiego, co wskazywało na to, że przyszedł Gregorio.
-Ja z nimi nie wytrzymam, mówię wam, niedługo ich wszystkich rozstrzelę za tę ich głupotę! – zaczął się wydzierać na cały głos.
Razem z Pablo spojrzeliśmy na siebie przerażeni.
-Gregorio, będziesz tak choć trochę uprzejmy i wytłumaczysz nam, o co ci chodzi tym razem? – zapytał Pablo, przyzwyczajony już do ciągłych narzekań naszego nauczyciela tańca.
Gregorio spojrzał na nas, jak na niedorozwiniętych umysłowo i znowu zaczął krzyczeć:
-Jak to o co?! O tych uczniów, co to nic nie potrafią a jeszcze śmią twierdzić, że ja jestem niemiły i niekulturalny! Wyobrażacie to sobie?! – jeszcze bardziej się zdenerwował
-Tak szczerze, to tak, wyobrażam to sobie. I nawet jestem skłonna zgodzić się z naszymi uczniami. – szepnęłam do Pablo rozbawiona całym zajściem
-A pani to z jakiego powodu się śmieje? – rozdrażniony Gregorio skierował do mnie to pytanie
-A czemu nie? Przecież śmiech to zdrowie. – jeszcze bardziej się roześmiałam
-Właśnie, Gregorio. Przecież chyba nie zabronisz nam się śmiać, prawda? – odrzekł nasz dyrektor, również rozbawiony zaistniałą sytuacją
Gregorio miał coraz bardziej „kwaśną” minę:
-Z kim ja pracuję?! Z kim ja pracuję, ja się pytam?! Jesteście bardziej nienormalni niż te dzieciaki! – wykrzykując ostatnie zdanie, otworzył drzwi i wyszedł, zatrzaskując je za sobą na tyle mocno, aby z pobliskiej półki spadły trzy książki.
-On się chyba nigdy nie zmieni – stwierdził Pablo
-Też tak mi się wydaje. – odpowiedziałam - Przepraszam, ale za dwie minuty zaczynam lekcje, więc idę. Pa.
Dałam mu buziaka w policzek, uśmiechnęłam się promiennie i wyszłam z pomieszczenia, zupełnie zapominając o pytaniu, które chciałam mu zadać.

Tak szczerze, gdy tak teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że nigdy nie wróciłam do tematu sprzed przyjścia Gregorio. Zupełnie o tym zapomniałam, a może byłoby to teraz pomocne w podjęciu decyzji…

Lekcje minęły mi bardzo szybko, więc szczęśliwa mogłam się już udać do domu.
Ekhm… Do domu tymczasowego, że tak to nazwę. Bo teraz musiałam wyprowadzić się z mojego mieszkania i zamieszkać z Violettą, jako jej nowa guwernantka.
Typową guwernantką to ja nie będę, zaczynając od faktu, że nie mam do tego odpowiednich kwalifikacji, aż dziwi mnie fakt, że German się jeszcze nie połapał.
Mam teraz uczyć Violę przedmiotów, których ja w jej wieku nie rozumiałam i musiałam jeździć po korepetytorach?!
Tak, zdecydowanie, wkopałam się na całego i czego bym nie zrobiła, mam wrażenie, że w konsekwencji nie wyjdę z tego żywa.
Zamyślona, dopiero w tej chwili zorientowałam się, że dotarłam już pod drzwi domu.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam szukać kluczy, które otrzymałam dzisiaj rano, żeby wejść do środka.
-Dzień dobry. – powiedziałam, myśląc, że ktoś na pewno jest w domu.
-Dzień dobry, proszę pani. – odpowiedział mi męski głos, który dobiegał zza rogu. Po chwili zauważyłam też mężczyznę, z którego ust dobiegły te słowa.
-Musiałam jeszcze dzisiaj załatwić parę spraw, ale już jestem. – powiedziałam, uprzedzając pytanie Germana „Dlaczego nie było pani całe przedpołudnie?”, którego spodziewałam się usłyszeć.
Mój rozmówca uśmiechnął się lekko i odpowiedział:
-Dobrze, rozumiem to. Mam nadzieję, że udało się pani wszystko załatwić i jest pani gotowa zacząć tę pracę na pełen etat.
-Tak, oczywiście. Przykro mi, że nie mogę teraz z panem porozmawiać, ale zamierzam przygotować materiały na zajęcia z Violettą.
-Rozumiem, ja właściwie też idę teraz do swojego gabinetu, bo mam dużo pracy. – odpowiedział.
Skierowałam się w kierunku części domu, w której znajdował się obecnie mój pokój.
German w tym samym momencie ruszył w stronę swojego gabinetu i tak jakoś wyszło, że zderzyliśmy się ze sobą lekko.
-Przepraszam, niezdara ze mnie… - powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy. W jego piękne, czekoladowe oczy.
Zaraz, co ja gadam?!
Angie, za dużo czasu przebywałaś na słońcu, dostałaś porażenia słonecznego i twój mózg nie funkcjonuje normalnie. Najlepiej będzie, jak jeszcze dzisiaj udasz się do lekarza. Tak, to dobry pomysł….
German uśmiechnął się szczerze, dopiero wtedy spostrzegłam, że trzyma mnie za nadgarstek i stwierdził:
-Nie, to moja wina, jestem dzisiaj trochę roztrzepany… - po czym puścił moją dłoń i każde z nas ruszyło w swoją stronę.
Po kilku krokach odwróciłam się jednak jeszcze raz by na niego spojrzeć.
Jak na złość, on też się odwrócił i to w tym samym momencie.
Cholera, Angie, odwróć głowę i się na niego nie gap, to się zaczyna robić chore!
Natychmiast się odwróciłam i najszybciej, jak mogłam, udałam się do swojego pokoju.
W głowie cały czas kołatała mi się jedna myśl: „Przecież ja się w nim nie zakochałam. To wszystko przez moje ciężkie przedpołudnie, tak, to na pewno tylko zwykłe przemęczenie i mam urojenia." Prawda?



* * *
I jak, podobał się rozdział? :D
To już drugi, który dzisiaj dodaję – w ramach rekompensaty za to, że na pierwszy rozdział musieliście czekać od czwartku :)
Postaram się dodać coś jutro, ale nie obiecuję, bo wtorki mam ciężkie przez dodatkowe zajęcia. Jeśli nie jutro, to dodam w środę ;D
A tak poza tym, dzisiaj mój blog obchodzi tydzień istnienia! Wielkie dzięki za to, że przez ten czas pojawiło się kilka miłych dla mnie komentarzy i mam świadomość, że nie piszę do ściany xD
Piszcie w komentarzach, jeśli macie pomysły na kolejny rozdział – może coś wykorzystam :)

Pozdrawiam,
Angie ^^   


Rozdział 1


/rok wcześniej/
-Pablo, daj już w końcu spokój. – usilnie próbowałam uspokoić mojego przyjaciela
-Angie, ale jakim cudem możliwe jest to, że do Buenos Aires w końcu przyjeżdżają German z Violettą, ty chcesz powiedzieć swojej siostrzenicy prawdę, odnośnie tego, że jesteś jej ciotką a zostajesz jej guwernantką?! – zapytał zszokowany Pablo
Fakt, to rzeczywiście było nieco absurdalne i sama nie potrafiłam jeszcze do końca tego zrozumieć.
-No, jakoś tak… Samo wyszło. Poszłam tam, ich gosposia otworzyła mi drzwi. Próbowałam jej jakoś wyjaśnić, kim jestem, ale pojawił się jakiś facet , którego nazwała „Ramallo” i zaczęła do niego coś śpiewać a on zaczął się drzeć jak oparzony. Z jego ust padały chyba słowa „przestrzeń osobista” – mówiłam nieco oszołomiona – A później przyszedł German i wszyscy zgodnie stwierdzili, że zapewne jestem nową guwernantką dla Violi. No i nie zaprzeczyłam…. A potem wyszło jak wyszło.
Po minie mojego rozmówcy, mogłam się domyślić, że nie mieści mu się w głowie to, o czym mu właśnie mówiłam.
W końcu, po chwili ciszy, która zapewne była spowodowana tym, że nie wiedział, co powiedzieć, zapytał:
-I jeszcze będziesz tam u nich mieszkać? To już totalny absurd – pokręcił ze zrezygnowaniem głową – Przecież masz już pracę w Studio i śliczne mieszkanie, niedaleko stąd, na które tak ciężko pracowałaś przez ostatnie lata, więc nie rozumiem, dlaczego to robisz. A poza tym… Skoro będziesz tam pracować i spędzać większość swojego dnia, to już nie będziesz miała czasu na inne rzeczy, na innych ludzi. A ja… Nie chcę cię stracić.
Gdyby w tamtej chwili mnie olśniło, że Pablo nie mówił do mnie jak do przyjaciółki, tylko to: „nie chcę cię stracić”, odnosiło się do uczucia jakim mnie darzył, być może wszystko potoczyłoby się inaczej…
W sensie, nie pozwoliłabym sobie zakochać się w Germanie…
Ale niestety, nie pomyślałam tak wtedy o tym.
-I nie stracisz mnie. – uśmiechnęłam się lekko – To, że będę tam mieszkać, nie zmienia faktu, że będę nadal nauczycielką w Studio, przychodzącą codziennie na zajęcia, siedzącą z tobą w pokoju nauczycielskim i trochę natrętną, zatruwającą ci twoje życie własnymi problemami.
Pablo zaczął się śmiać, wiedziałam, że go tym rozśmieszę. Nie lubiłam patrzeć na jego smutną twarz, on tak uroczo się uśmiechał…
-Nigdy nie zatruwasz mi życia, jestem bardzo szczęśliwy, kiedy mogę ci pomóc. Szkoda, że jako tylko twój przyjaciel, nikt więcej – dodał szeptem, ale doszło to do moich uszu.
Na chwilę mnie zatkało, Pablo nigdy tak do mnie nie mówił. Chciałam się upewnić, czy dobrze zrozumiałam:
-Pablo, co…



* * *
CDN :D
Tak, wiem, pierwszy rozdział krótki, ale jest on po prostu swego rodzaju wprowadzeniem do całego opowiadania.
Mam nadzieję, że się podobał ^^
Rozdział number 2 pojawi się zapewne jeszcze dzisiaj ;D
Stwierdziłam, że standardowo zacznę akcję tam, gdzie właściwie zaczyna się serial, ale żeby wspominanie  tego całego roku przez Angie nie zajęło mi kolejnych 2 lat, to trochę niektóre wydarzenia z 1 sezonu serialu „przetenteguję” xD
Liczę na to, że nie będziecie mieli mi tego za złe – jeśli macie jakieś pomysły na następne rozdziały, to piszcie w komentarzach.

Pozdrawiam,

Angie ^^

czwartek, 6 czerwca 2013

Prolog



-Ty kłamco, jak mogłeś?! - krzyknęłam w jego stronę, cała zapłakana
-Angie, to nie tak, jak myślisz! - odsunął od siebie kobietę, z którą przed chwilą się całował
-A niby jak?! Najpierw mówisz mi, jak to byłoby pięknie, gdybyśmy znowu byli razem. Później, te słodkie słówka i gesty oraz robienie mi z mózgu papki. A teraz całujesz się z nią! - wypowiadając słowo "nią", głos miałam przepełniony nienawiścią i goryczą - Myślałam, że jesteś inny...
Już nie miałam siły powstrzymywać łez. Nawet zbytnio nie chciałam. Nie wszyscy dowiedzą się, jaki on jest naprawdę.
Tak, ostatnio się pogodziliśmy i między nami znowu zaczęło być lepiej. Zerwaliśmy już kilka miesięcy temu, ale kiedy pojawił się ten okropny babsztyl, zdałam sobie sprawę, że jednak do niego też coś czuję. Bo wcześniej myślałam, że jest dla mnie tylko przyjacielem. Najlepszym i najukochańszym zresztą.
Niby przez cały ostatni rok byliśmy razem, ale przez Germana wszystko zaczęło się psuć.
No właśnie, German... Też myślałam, że jest inną osobą. Mam wrażenie, że po śmierci Marii ma pewien problem z zaangażowaniem się w związek, bo inaczej tego wytłumaczyć nie mogę. Chyba, że po prostu zawsze zarywa do guwernantek Violetty.
Niby był zaręczony z Jade, ale wyszło z tego tyle, że ostatecznie zostawił ją przed ołtarzem a potem stwierdził, że zrobił to dla mnie...
A teraz nic nie robi, tylko obściskuje się z tą durną Esmeraldą, a jak!
Dlaczego zawsze jest tak, że facet, w którym się zakochuję, prędzej czy później musi okazać się dupkiem?!
Przechodziłam szybkim krokiem przez korytarz, zmierzając w kierunku wyjścia. Zdałam sobie wtedy sprawę, że zszokowane miny co niektórych uczniów są spowodowane moim wyglądem. Płakałam od kilku minut, więc zapewne wyglądałam strasznie.
Przetarłam szybkim ruchem dłoni ostatnią łzę spływającą mi po policzku.
"Angie, nie możesz się nad sobą użalać" - powtarzałam sobie w myślach.
Nie obchodziło mnie to, że zaraz zaczynałam lekcje. Niech Pablo poprosi o zastępstwo Jackie, skoro tak świetnie się dogadują!
Wolnym krokiem zmierzałam w stronę parku.
Miałam tam pewne ulubione miejsce, gdzie zawsze przychodziłam, gdy miałam gorszy humor.
Była to mała, biała ławeczka, postawiona wśród kilku młodych brzózek, "z widokiem" na fontannę. Mimo, że było to popularne miejsce do spędzania wolnego czasu, za każdym razem, gdy tu przychodziłam, ta jedna ławka zawsze była wolna.
Przechodziłam właśnie przez alejkę na granicy parku.
Nagle zawiał silniejszy wiatr a ja zdałam sobie sprawę z faktu, że zapomniałam o założeniu swetra przed wyjściem ze szkoły. Trudno, najwyżej się przeziębię.
Dlaczego moje życie od pewnego czasu robiło się coraz gorsze i bardziej skomplikowane?
I dlaczego, do jasnej cholery, musiał pojawić się w tym życiu German?!
Pod jego wpływem zerwałam z Pablo, a ostatnie tygodnie utwierdzały mnie w przekonaniu, że był to jeden z największych błędów, jakie popełniłam w swoim życiu.  
Sama miałam w tym momencie taką deprechę, że już mnie nawet nie przerażał fakt, że znowu(!) mogą mnie wywalić ze Stud!o....
-Angie, zaczekaj! - usłyszałam znajomy głos za plecami.
Nie, błagam, tylko nie on. Nie może mnie widzieć w takim stanie.
Słyszałam, jak podbiega w moja stronę i poczułam, jak chwycił mnie za nadgarstek. Obrócił mnie w swoją stronę a ja zorientowałam się, że płakałam przez dłuższy czas i na pewno widzi teraz, że mam na głowie jakieś zmartwienie.
-To... alergia. - powiedziałam zakłopotana.
Zrobił zatroskaną minę i stwierdził:
-Przecież widzę, że masz jakiś problem. Nie twierdzę, że łzy odejmują ci uroku, ale... - w tym momencie chwycił mój podbródek i spojrzał mi prosto w oczy - Ale dużo bardziej wolę widzieć cię uśmiechniętą.
-German... Wiesz, ze już ustaliliśmy kwestię nas, jako pary. Ja nie...
-Nie chcesz? Czy po prostu uważasz to za niestosowne? - spytał spokojnie a jego twarz była już podejrzanie blisko mojej.
-Ja... Ja mam kogoś - tak, jeszcze kilka godzin temu, teoretycznie byłoby to prawdą - I naprawdę nie zamierzam go tak skrzywdzić.... Ponownie zresztą....
-Tak jak on skrzywdził teraz ciebie? - nie odpowiedziałam, jedyne co zrobiłam, to zacisnęłam usta - Przecież widzę, że stało się coś poważnego. Istnieje naprawdę mało rzeczy na tym świecie, które są w stanie doprowadzić cię do łez.
Stałam tam, jak wryta. Czas się dla mnie wlókł niemiłosiernie a ja próbowałam wymyślić coś, aby ta sytuacja przestała być taka niezręczna, jak w tamtej chwili. W końcu stwierdziłam, że jeśli powiem mu dobitnie, co o nim myślę, to powinien mnie zostawić w spokoju.
-Ty też mnie już skrzywdziłeś, jeśli nie zdajesz sobie jeszcze z tego sprawy.
-Skrzywdziłem? - zapytał lekko zaskoczony - Sama powiedziałaś, że między nami już nigdy więcej do niczego nie dojdzie. Chyba, że... Ty coś naprawdę do mnie czujesz.
Angeles Saramego, jesteś mistrzynią w pakowaniu się w coraz to większe bagna, kiedy próbujesz coś w końcu naprawić w swojej aktualnej sytuacji emocjonalnej.
-Nie, już ci mówiłam, że...
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej. Główny sprawca większości moich problemów, z którym przed chwilą prowadziłam nieco niezręczną dla mnie konwersację, pocałował mnie a ja bynajmniej w tamtej chwili nie zamierzałam się mu sprzeciwiać. Wtedy czas już zupełnie stracił dla mnie znaczenie. Całowaliśmy się namiętnie, zachłannie, mając świadomość, że robimy to zapewne już ostatni raz.
-I co? Nadal uważasz, że między nami nigdy niczego nie było, nie ma i nie będzie? - spytał, kiedy w końcu skończyliśmy.
-Ten pocałunek nic nie zmienia w naszej "sytuacji" - stwierdziłam trochę zbyt oschle.
-Decyzja należy do ciebie. Ale wiedz, że ja zawsze będę cię kochał i na ciebie czekał. Nie chcę nikogo innego, tylko ty się dla mnie liczysz. - szepnął mi do ucha, puścił moją dłoń i powoli odszedł.
Nie odwróciłam się w jego kierunku, dotarły do mnie jednak jeszcze jego słowa:
-Mam jednak nadzieję, że to nie był nasz ostatni pocałunek.
Nie wiedziałam, co mam robić.
Usiadłam na ławce, musiałam przemyśleć to, co się przed chwilą wydarzyło.
Moje myśli biły się ze sobą, miałam mętlik w głowie.
„Powiedział, że mnie kocha… Angie, ogarnij się kobieto, miałaś go już sobie odpuścić!”
Nagle usłyszałam, jak ktoś przemieszcza się w moją stronę. Miałam skrytą nadzieję, że być może to znowu German… Po chwili jednak, rozpoznałam kroki tej osoby. Człowiek ten, chodził szybciej niż German i stawiał „lżejsze” kroki.
Po jakie licho Pablo tu przyszedł?!
-Angie, wiedziałem, że cię tu znajdę – rzekł, zbliżając się do ławki, na której siedziałam, ale nadal będąc poza zasięgiem mojego wzroku
Chociaż byłam na niego zła, uśmiechnęłam się w duchu.
On tak dobrze mnie znał. Dużo lepiej niż ja jego…
-Po co tutaj przyszedłeś? – zapytałam spokojnie, nie chciałam wywoływać ponownie jakiejś większej kłótni
-Aby wytłumaczyć ci tamten… Incydent z Jackie… - odpowiedział szeptem.
Aha, czyli zapewne przyszedł mi powiedzieć, że nawet gdybym wtedy tego nie zauważyła, to i tak byśmy zerwali, bo nagle trafiła go jakaś cholerna „strzała Amora”, odkrył swoja prawdziwą miłość – tę jędzę Jackie i już wie, że chciałby z nią spędzić resztę swojego życia. Typowe dla facetów…
-Tu chyba nie ma nic do tłumaczenia – rzekłam, mając już wielką gulę w gardle – Ale mogłeś mi chociaż powiedzieć, że nie chcesz być ze mną i chcesz, żebyśmy się rozstali…
Potrząsnął głową w zaprzeczeniu.
-Angie, to nie jest tak, jak myślisz, przysięgam! – mówiąc to, zatrzymał mnie, bo już wstałam z ławki i chciałam stamtąd iść
-Pablo, proszę cię, zostaw mnie, chcę być sama…
-Nie, dopóki nie dasz mi tego wszystkiego wyjaśnić.
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i stwierdziłam:
-Dobrze, możesz spróbować mi to „wyjaśnić", ale ja i tak wiem, o co chodzi.
Skinął głową i zaczął mi tłumaczyć:
-To nie ja ją pocałowałem, tylko ona mnie. Nigdy, przenigdy nie zrobiłbym ci czegoś takiego. – mówiąc to, przybliżył się do mnie – Za bardzo cię kocham. Chcę być z tobą, z żadną inną dziewczyną. Ty jesteś dla mnie tą jedyną.
O szlag, już dzisiaj słyszałam takie wyznanie – z ust Germana…
Co ja mam mu niby odpowiedzieć?!
„Och, jak to miło z twojej strony, Pablo, ale pewien facet uprzedził cię w tym wyznaniu jakąś godzinę temu. A! Zapomniałam wspomnieć, że tym facetem jest German, który swoją osobą już wcześniej rozwalił nasz związek.”
Angie, puknij się w czoło, jak mu tak powiesz, to się załamie.
-Pablo, ja… - nie wiedziałam, co dalej powiedzieć.
On nawet nie pozwolił mi dokończyć tego zdania.
Ujął moją twarz w swoje dłonie i pocałował.
O matko, jeszcze jakąś godzinę temu całowałam się z Germanem a teraz z nim.
Choć muszę przyznać, że pocałunek, który w tej chwili przeżywałam, również był niczego sobie.
Zawsze, gdy całowaliśmy się z Pablo, robiliśmy to delikatnie i spokojnie.
Dzisiaj to wszystko zmieniło się diametralnie. Robił to nadal z czułością, ale nie tak spokojnie, jak kiedyś.
Łapczywie oddawałam pocałunki, myśląc tylko o tym, żeby to się nie skończyło.
Jestem okropną egoistką, chcę mieć dwóch facetów i z żadnego z nich nie chcę zrezygnować.
Całowaliśmy się coraz namiętniej, park na szczęście był zupełnie pusty o tej porze.
W końcu postanowiłam zakończyć ten pocałunek.
-Pablo… Czemu nic nigdy nie może iść po mojej myśli? Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? – miałam nadzieję, że zrozumie, o co chodzi, zawsze mu się przecież ze wszystkiego zwierzałam
-Angie, pamiętaj, że cię kocham i to pozostaje bezzmienne. – przytulił mnie do siebie – Przemyśl to. Ja chcę z tobą być, ale zaczekam na twoją decyzję. Do zobaczenia jutro.
Po tych słowach, dał mi buziaka w policzek a kiedy odchodził, odpowiedziałam głuche:
-Pa…
Łzy zaczęły mi napływać do oczu.
Dlaczego wybierając jednego z nich, muszę zranić tego drugiego?
Podeszłam do fontanny, usiadłam przy niej i próbowałam się skupić.
„To ten dzień, dzisiaj musisz podjąć decyzję” – myślałam.
Tak, dzisiaj podejmę tę decyzję. I chociaż wiem, że kogoś bardzo zranię, to nie mogę już tego dłużej odwlekać.
Skupiłam się nad wizją ostatnich miesięcy, żeby w końcu zrozumieć, kogo naprawdę kocham.
Żeby w końcu zrozumieć samą siebie…


* * *

Podobało się? :D
Rozdziały mojego opowiadania będą polegały na tym, że Angie próbuje sobie to wszystko ułożyć w głowie i wspomina ostatni rok z Pablo i Germanem.
Później, kiedy już podejmie tę decyzję, będę opisywać jej dalsze losy :)
Aha, te rozdziały nie będą w 100% zgadzały się z odcinkami serialu – mam też swoje pomysły ;)
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was takim długaśnym prologiem xD
Niedługo pojawi się pierwszy rozdział :D

Pozdrawiam,


Angie ^^