/retrospekcje/
-Jak to German jest w więzieniu?! - krzyknęłam przerażona
Urządzenie, do którego byłam podłączona, nagle zaczęła przeraźliwie wyć.
Violetta chwyciła mnie za dłoń i szybko powiedziała:
-Angie, uspokój się, proszę. Twój stan zdrowia może się pogorszyć, jeśli nie będziesz ostrożna.
Było ciężko, ale po upływie minuty, uspokoiłam się trochę. Violetta nadal przyglądała mi się z lekkim niepokojem na twarzy, ale zaczęła powoli odpowiadać na zadane przeze mnie wcześniej pytanie:
-Tata trafił do więzienia za naruszenie "przestrzeni osobistej" pewnego mężczyzny... Nie powinien tam długo siedzieć, tym bardziej, że Ramallo ma zapłacić kaucję...
Przeraziłam się już nie na żarty. Przełknęłam nerwowo ślinę i zapytałam cicho:
-Violu, kim był ten mężczyzna, którego German pobił?...
Dziewczyna odpowiedziała mi:
-Diego Reyes. Tak, tak właśnie się nazywa... Chyba jest hydraulikiem... Znasz go?
"Diego Reyes... O matko, to ten hydraulik, który przyszedł naprawiać nam kran kuchenny!" - przeleciało mi przez głowę
Znowu zaczęło mi być słabo... Dlaczego, do licha, German go pobił?
-Violu, wiesz może, jaki twój tata miał interes w tym, żeby go bić? - spytałam z nutą ironii w głosie, choć wcale w tym momencie nie było mi do śmiechu
-Tata nie chciał ze mną o tym rozmawiać... Mówił o tym tylko Ramallo, ale i ten nie chciał mi powiedzieć, o co poszło... Na twoim miejscu, chcąc znać dokładny przebieg wydarzeń, skontaktowałabym się z którymś z nich. Ale teraz trochę odpocznij, bo twojego stanu zdrowia nie można w tej chwili nazwać idealnym.
-No dobrze. Mam tylko do ciebie prośbę... - powiedziałam, coraz bardziej znużona
-Tak, Angie? - odpowiedziała z troską w głosie Viola
-Jak już będziesz w Studiu, poprosisz Pabla, żeby tu do mnie przyszedł? - spytałam z nadzieją
Viola przełknęła ślinę i odwróciła szybko wzrok.
Ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza.
-Violetto Castillo... - zaczęłam powoli - Wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi?
-Wiesz Angie... Tylko się nie denerwuj... - tak, właśnie w momencie, gdy mi to powiedziała, zaczęłam się denerwować - No bo widzisz, kiedy tata poszedł cię odwiedzić u Pabla, spotkał go na klatce schodowej i weszli do mieszkania razem. A ponoć potem zobaczyli cię leżącą na podłodze w kuchni i tego hydraulika w mieszkaniu. Tyle wiem od Ramalla.
Zobaczyli mnie leżącą na podłodze w kuchni i obcego gościa, który w owym pomieszczeniu stał...
Boże... Co oni musieli sobie pomyśleć?!
-Angie? Wszystko w porządku? - z tego zamyślenia wyrwał mnie głos Violi
-Ehh, tak... Wszystko w porządku... - wyjąkałam
-Na pewno?
-Tak, Violu. Po prostu doszłam do wniosku, że... Że jestem głodna, już dawno nic nie jadłam. - powiedziałam pierwszą lepszą wymówkę, jaka przyszła mi do głowy
Dziewczyna wstała z krzesła, na którym do tej pory siedziała i stwierdziła, uśmiechając się przy tym lekko:
-To ja pójdę po coś do jedzenia dla ciebie.
-Violu, nie trzeba... - ale jej już nie było, gdyż jak powiedziała, tak zrobiła
"Kochane dziecko." - pomyślałam z szerokim uśmiechem na ustach
/dwie godziny później/
W chwili obecnej siedzę sama w sali.
Violetta przyniosła mi budyń do jedzenia, stwierdziła, że na pewno się z niego ucieszę.
Skąd wiedziała, że uwielbiam budyń? I to w dodatku waniliowy?
Ona chyba zamontowała w moim pokoju monitoring i obserwuje mnie 24/7.
Parsknęłam śmiechem, gdyż doszłam do wniosku, że jestem nienormalna, mając tak durne pomysły.
Tak, to przez ten cały budyń mam już schizy... Chyba powinnam zacząć ograniczać słodycze, może wtedy zacznę się zachowywać, jak na osobę w moim wieku przystało.
Ale, wracając do rzeczywistości, Violetta była u mnie ponad godzinę, dopiero niedawno wyszła.
Dużo rozmawiałyśmy, opowiadała mi o tym, że wszyscy uczniowie Studia już bardzo się za mną stęsknili.
No tak, jeszcze nie wróciłam do pracy po pierwszym urlopie zdrowotnym, to kiedy teraz wyjdę ze szpitala, nie zajdę do Studia pewnie przez kolejny miesiąc.
Ale przynajmniej mam małą satysfakcję z tego, że tą rozmową, podniosłam trochę Violettę na duchu. Ten tymczasowy areszt jej ojca mocno odbił się na jej psychice.
Biedna dziewczyna... To, tak szczerze powiedziawszy, wszystko przeze mnie...
Przecież, gdybym wtedy nie zemdlała, to nie pobiłby tego hydraulika i nie siedziałby teraz za kratkami, tylko w domu, zajęty swoją pracą...
A, właśnie! Po wyjściu Violi, przyszedł do mnie mój lekarz prowadzący.
Był to ten sam lekarz, który zajmował się mną, kiedy byłam tutaj ostatnio.
Tak, nawet oboje zaczęliśmy się śmiać na swój widok, a on stwierdził, że chyba bardzo lubię szpitale.
Najważniejszą częścią tego "spotkania" jest jednak to, że w końcu dowiedziałam się, co mi tak naprawdę dolega.
Tak oto mam nerwicę, zapewne przez ostatnie wydarzenia, oraz anemię. W dodatku, podobno w ciągu ostatnich dwóch dni, mocno się odwodniłam...
To wszystko razem spowodowało moją utratę przytomności oraz zagwarantowało mi siedzenie przez najbliższe dni w szpitalu.
Mogłabym być wypisana już teraz, ale musiałby przyjechać mój rodzic (czemu czuję się nagle, jakbym miała 10 lat???) i podpisać potwierdzenie odebrania mnie ze szpitala oraz zapewnić w dokumentach, że należycie się mną zajmie.
Tak, ciekawe jakim cudem ma mi się to udać?
Mój ojciec nie wyśle lekarzom podpisanych dokumentów zza grobu.
A moja matka nie ma przecież maszyny "Teleportacja w 3 sekundy", dzięki czemu w mgnieniu oka pojawi się tutaj z Madrytu, do którego wyleciała kilka dni temu.
Przez taką właśnie niesprawiedliwość losu, jestem skazana teraz na siedzenie i nudzenie się w szpitalu.
Znowu!
A chciałam się stąd wydostać jak najszybciej, musiałam porozmawiać z Germanem.
No i z Pablem też, oczywiście! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z faktu, że on również siedzi w więzieniu...
Z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że usłyszałam kroki na korytarzu.
Ich dźwięk był coraz bardziej donośny, doszłam do wniosku, że należą one do dwóch osób.
Oraz, że te dwie osoby zbliżają się do mojej sali i spierają przy tym o coś.
Nagle, jedna z nich chwyciła klamkę i otworzyła drzwi.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę i z wielkim uśmiechem na twarzy krzyknęłam wesoło:
-Olga! Ramallo! Jak miło was tutaj widzieć!
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i odpowiedział:
-Przyszliśmy tu dla towarzystwa panienki.
W tej samej chwili, kobieta szybkim krokiem podeszła do mojego łóżka.
W jej dłoni zauważyłam koszyk.
"Zapewne z jedzeniem." - przyszło mi na myśl
-Panienka Angie bardzo zmizerniała, odkąd u nas nie mieszka. Musi pani zacząć więcej jeść, a nikt inny nie zadba o pani dietę lepiej ode mnie.
Uśmiechnęłam się nieśmiało na te słowa.
-Olga, dziękuję ci bardzo. Ale naprawdę nie musiałaś... - chciałam dokończyć, ale kobieta w tej samej chwili wepchnęła mi do ust kawałek ciasta
Muszę przyznać, Olga zna się na rzeczy. Ciasto było przepyszne, od razu zjadłam je z takim smakiem, jakbym nie jadła niczego przez ostatni miesiąc.
Gosposia aż uśmiechnęła się widząc, że jestem zadowolona z jej specjałów.
Powiedziała jeszcze:
-Czy możemy coś jeszcze dla panienki zrobić?
I wtedy w głowie jakby zapaliła mi się żarówka.
Wpadłam na pewien szalony pomysł.
-Tak, Olgo, możecie dla mnie zrobić coś jeszcze. - odpowiedziałam z, chyba, dość podejrzanym i dziwnym uśmiechem na twarzy
* * *
-Słucham?! - wrzaski Olgi słyszało zapewne teraz pół szpitala
-Olga, spokojnie... - mówił Ramallo, przerażany chyba jeszcze bardziej niż ona, całym tym zamieszaniem
-Proszę cię, Olga... - powiedziałam z błagalnym uśmiechem na twarzy
-Nie ma mowy! Czy ty naprawdę uważasz, że jestem aż tak stara?!
No tak, Olga i jej przewrażliwienie na temat swojego wieku.
Nagle do głowy przyszedł mi genialny pomysł. Zwariowany, jak zwykle oczywiście, ale genialny.
-Olga, jeśli się na to zgodzisz, Ramallo pójdzie z tobą jeszcze dzisiaj na randkę! - krzyknęłam, po czym spojrzałam wymownie na przerażonego moimi słowami mężczyznę z miną w stylu "Zabiję cię, jeśli na to nie przystaniesz."
Ramallo, chyba zaskoczony samym faktem, że potrafię zrobić się taka groźna, gdy jestem już bardzo zdesperowana, uśmiechnął się przerażony i powiedział:
-Oczywiście, Olgo, jeśli pomożesz Angie, to zabiorę cię dzisiaj na randkę do... ehh... tej chińskiej knajpy na końcu ulicy! Podobno mają tam niezłe sushi. - dodał jeszcze z nadzieją, iż Olga się zgodzi
Gosposia spojrzała na początku podejrzliwie na mnie, a potem na samego Ramalla, ale w końcu uśmiechnęła się triumfalnie i wykrzyknęła:
-No jasne, że się na to zgadzam!
Uśmiechnęłam się szeroko. W końcu, chyba po raz pierwszy od wielu tygodni, wszystko szło po mojej myśli.
* * *
-A więc nazywa się pani Angelica Saramego, tak? - spytała podejrzliwie kobieta w recepcji uśmiechającą się od ucha do ucha Olgę
-Tak, to ja. Przyleciałam tu dzisiaj z Madrytu, aby wypisać stąd moją kochaną córeczkę, Angie. - to mówiąc objęła mnie jedną ręką, a drugą uszczypnęła lekko w policzek
Twarz recepcjonistki wskazywała na niedowierzanie, ale uśmiechnęła się lekko.
Postanowiłam powiedzieć coś, żeby w końcu uwierzyła w tą bujdę, wyglądała na bardzo zmęczoną, co dawało nam szansę wyrolowania jej.
-Tak, cała mama. - wyszczerzyłam się najmocniej, jak tylko potrafiłam - To co? Składasz podpisik, mamusiu, i już mnie wypisują?
-Tak, mój mały pączuszku. - uśmiechnęła się troskliwie, Olga była naprawdę świetną aktorką
Kobieta z recepcji w końcu dała za wygraną:
-Dobrze, niech pani tu podpisze. - to mówiąc, wskazała palcem wolne pole na dokumentach
"Moja mama" podpisała to i mogłam już w końcu wyjść.
Gdy tylko wyszłyśmy na zewnątrz, uradowana rzuciłam się Oldze na szyję:
-Dziękuję ci, kochana! Jestem twoją dłużniczką!
Kobieta uśmiechnęła się tylko i odpowiedziała:
-Załatwiłaś mi randkę z Ramallo, jesteśmy kwita. Biedak jest zbyt nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Bo przecież ja wiem, że on coś do mnie czuje! Mam rację, prawda? - spojrzała na mnie, trochę bardziej podejrzliwie
Po tym wszystkim co dla mnie zrobiła, nie chciałam psuć jej marzeń, więc potwierdziłam tylko:
-Tak, Olgo. Ale ty na pewno go jeszcze rozkręcisz.
Po czym obie z uśmiechem na twarzach ruszyłyśmy w kierunku domu Castillów.
Olga, by przyszykować się do randki, a ja by trochę się ogarnąć, miałam też przecież jeszcze część swoich rzeczy.
Nie mogłam tam przecież zbyt długo zostać.
Musiałam iść w końcu poważnie porozmawiać z Germanem...
* * *
Nowy rozdział, yeah! :D
Mam nadzieję, że go ogarnęliście (zwłaszcza sytuację, że Olga udaje matkę Angie xD) ;)
Dodaję pierwszą część, gdyż w moich planach wyjdzie on zbyt długi, jak na jeden rozdział.
I gdyby był taki długi, zapewne pojawiłby się gdzieś za tydzień, bo nie miałabym ochoty go pisać xD
Tak, wiem, jestem leniwa :))
Drugą część powinnam dodać jutro albo pojutrze. Wenę mam, ale nie wiem, czy przez upał za oknem starczy mi chęci, aby go napisać xD
Btw. Bardzo się cieszę z tego, że mój "spis treści" dot. poprzedniego rozdziału Wam się spodobał - miał za zadanie Was rozbawić :D
Piszcie w komentarzach, jak Wam się podoba dzisiejszy rozdział :))
~Angie
-No dobrze. Mam tylko do ciebie prośbę... - powiedziałam, coraz bardziej znużona
-Tak, Angie? - odpowiedziała z troską w głosie Viola
-Jak już będziesz w Studiu, poprosisz Pabla, żeby tu do mnie przyszedł? - spytałam z nadzieją
Viola przełknęła ślinę i odwróciła szybko wzrok.
Ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza.
-Violetto Castillo... - zaczęłam powoli - Wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi?
-Wiesz Angie... Tylko się nie denerwuj... - tak, właśnie w momencie, gdy mi to powiedziała, zaczęłam się denerwować - No bo widzisz, kiedy tata poszedł cię odwiedzić u Pabla, spotkał go na klatce schodowej i weszli do mieszkania razem. A ponoć potem zobaczyli cię leżącą na podłodze w kuchni i tego hydraulika w mieszkaniu. Tyle wiem od Ramalla.
Zobaczyli mnie leżącą na podłodze w kuchni i obcego gościa, który w owym pomieszczeniu stał...
Boże... Co oni musieli sobie pomyśleć?!
-Angie? Wszystko w porządku? - z tego zamyślenia wyrwał mnie głos Violi
-Ehh, tak... Wszystko w porządku... - wyjąkałam
-Na pewno?
-Tak, Violu. Po prostu doszłam do wniosku, że... Że jestem głodna, już dawno nic nie jadłam. - powiedziałam pierwszą lepszą wymówkę, jaka przyszła mi do głowy
Dziewczyna wstała z krzesła, na którym do tej pory siedziała i stwierdziła, uśmiechając się przy tym lekko:
-To ja pójdę po coś do jedzenia dla ciebie.
-Violu, nie trzeba... - ale jej już nie było, gdyż jak powiedziała, tak zrobiła
"Kochane dziecko." - pomyślałam z szerokim uśmiechem na ustach
/dwie godziny później/
W chwili obecnej siedzę sama w sali.
Violetta przyniosła mi budyń do jedzenia, stwierdziła, że na pewno się z niego ucieszę.
Skąd wiedziała, że uwielbiam budyń? I to w dodatku waniliowy?
Ona chyba zamontowała w moim pokoju monitoring i obserwuje mnie 24/7.
Parsknęłam śmiechem, gdyż doszłam do wniosku, że jestem nienormalna, mając tak durne pomysły.
Tak, to przez ten cały budyń mam już schizy... Chyba powinnam zacząć ograniczać słodycze, może wtedy zacznę się zachowywać, jak na osobę w moim wieku przystało.
Ale, wracając do rzeczywistości, Violetta była u mnie ponad godzinę, dopiero niedawno wyszła.
Dużo rozmawiałyśmy, opowiadała mi o tym, że wszyscy uczniowie Studia już bardzo się za mną stęsknili.
No tak, jeszcze nie wróciłam do pracy po pierwszym urlopie zdrowotnym, to kiedy teraz wyjdę ze szpitala, nie zajdę do Studia pewnie przez kolejny miesiąc.
Ale przynajmniej mam małą satysfakcję z tego, że tą rozmową, podniosłam trochę Violettę na duchu. Ten tymczasowy areszt jej ojca mocno odbił się na jej psychice.
Biedna dziewczyna... To, tak szczerze powiedziawszy, wszystko przeze mnie...
Przecież, gdybym wtedy nie zemdlała, to nie pobiłby tego hydraulika i nie siedziałby teraz za kratkami, tylko w domu, zajęty swoją pracą...
A, właśnie! Po wyjściu Violi, przyszedł do mnie mój lekarz prowadzący.
Był to ten sam lekarz, który zajmował się mną, kiedy byłam tutaj ostatnio.
Tak, nawet oboje zaczęliśmy się śmiać na swój widok, a on stwierdził, że chyba bardzo lubię szpitale.
Najważniejszą częścią tego "spotkania" jest jednak to, że w końcu dowiedziałam się, co mi tak naprawdę dolega.
Tak oto mam nerwicę, zapewne przez ostatnie wydarzenia, oraz anemię. W dodatku, podobno w ciągu ostatnich dwóch dni, mocno się odwodniłam...
To wszystko razem spowodowało moją utratę przytomności oraz zagwarantowało mi siedzenie przez najbliższe dni w szpitalu.
Mogłabym być wypisana już teraz, ale musiałby przyjechać mój rodzic (czemu czuję się nagle, jakbym miała 10 lat???) i podpisać potwierdzenie odebrania mnie ze szpitala oraz zapewnić w dokumentach, że należycie się mną zajmie.
Tak, ciekawe jakim cudem ma mi się to udać?
Mój ojciec nie wyśle lekarzom podpisanych dokumentów zza grobu.
A moja matka nie ma przecież maszyny "Teleportacja w 3 sekundy", dzięki czemu w mgnieniu oka pojawi się tutaj z Madrytu, do którego wyleciała kilka dni temu.
Przez taką właśnie niesprawiedliwość losu, jestem skazana teraz na siedzenie i nudzenie się w szpitalu.
Znowu!
A chciałam się stąd wydostać jak najszybciej, musiałam porozmawiać z Germanem.
No i z Pablem też, oczywiście! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z faktu, że on również siedzi w więzieniu...
Z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że usłyszałam kroki na korytarzu.
Ich dźwięk był coraz bardziej donośny, doszłam do wniosku, że należą one do dwóch osób.
Oraz, że te dwie osoby zbliżają się do mojej sali i spierają przy tym o coś.
Nagle, jedna z nich chwyciła klamkę i otworzyła drzwi.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę i z wielkim uśmiechem na twarzy krzyknęłam wesoło:
-Olga! Ramallo! Jak miło was tutaj widzieć!
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i odpowiedział:
-Przyszliśmy tu dla towarzystwa panienki.
W tej samej chwili, kobieta szybkim krokiem podeszła do mojego łóżka.
W jej dłoni zauważyłam koszyk.
"Zapewne z jedzeniem." - przyszło mi na myśl
-Panienka Angie bardzo zmizerniała, odkąd u nas nie mieszka. Musi pani zacząć więcej jeść, a nikt inny nie zadba o pani dietę lepiej ode mnie.
Uśmiechnęłam się nieśmiało na te słowa.
-Olga, dziękuję ci bardzo. Ale naprawdę nie musiałaś... - chciałam dokończyć, ale kobieta w tej samej chwili wepchnęła mi do ust kawałek ciasta
Muszę przyznać, Olga zna się na rzeczy. Ciasto było przepyszne, od razu zjadłam je z takim smakiem, jakbym nie jadła niczego przez ostatni miesiąc.
Gosposia aż uśmiechnęła się widząc, że jestem zadowolona z jej specjałów.
Powiedziała jeszcze:
-Czy możemy coś jeszcze dla panienki zrobić?
I wtedy w głowie jakby zapaliła mi się żarówka.
Wpadłam na pewien szalony pomysł.
-Tak, Olgo, możecie dla mnie zrobić coś jeszcze. - odpowiedziałam z, chyba, dość podejrzanym i dziwnym uśmiechem na twarzy
* * *
-Słucham?! - wrzaski Olgi słyszało zapewne teraz pół szpitala
-Olga, spokojnie... - mówił Ramallo, przerażany chyba jeszcze bardziej niż ona, całym tym zamieszaniem
-Proszę cię, Olga... - powiedziałam z błagalnym uśmiechem na twarzy
-Nie ma mowy! Czy ty naprawdę uważasz, że jestem aż tak stara?!
No tak, Olga i jej przewrażliwienie na temat swojego wieku.
Nagle do głowy przyszedł mi genialny pomysł. Zwariowany, jak zwykle oczywiście, ale genialny.
-Olga, jeśli się na to zgodzisz, Ramallo pójdzie z tobą jeszcze dzisiaj na randkę! - krzyknęłam, po czym spojrzałam wymownie na przerażonego moimi słowami mężczyznę z miną w stylu "Zabiję cię, jeśli na to nie przystaniesz."
Ramallo, chyba zaskoczony samym faktem, że potrafię zrobić się taka groźna, gdy jestem już bardzo zdesperowana, uśmiechnął się przerażony i powiedział:
-Oczywiście, Olgo, jeśli pomożesz Angie, to zabiorę cię dzisiaj na randkę do... ehh... tej chińskiej knajpy na końcu ulicy! Podobno mają tam niezłe sushi. - dodał jeszcze z nadzieją, iż Olga się zgodzi
Gosposia spojrzała na początku podejrzliwie na mnie, a potem na samego Ramalla, ale w końcu uśmiechnęła się triumfalnie i wykrzyknęła:
-No jasne, że się na to zgadzam!
Uśmiechnęłam się szeroko. W końcu, chyba po raz pierwszy od wielu tygodni, wszystko szło po mojej myśli.
* * *
-A więc nazywa się pani Angelica Saramego, tak? - spytała podejrzliwie kobieta w recepcji uśmiechającą się od ucha do ucha Olgę
-Tak, to ja. Przyleciałam tu dzisiaj z Madrytu, aby wypisać stąd moją kochaną córeczkę, Angie. - to mówiąc objęła mnie jedną ręką, a drugą uszczypnęła lekko w policzek
Twarz recepcjonistki wskazywała na niedowierzanie, ale uśmiechnęła się lekko.
Postanowiłam powiedzieć coś, żeby w końcu uwierzyła w tą bujdę, wyglądała na bardzo zmęczoną, co dawało nam szansę wyrolowania jej.
-Tak, cała mama. - wyszczerzyłam się najmocniej, jak tylko potrafiłam - To co? Składasz podpisik, mamusiu, i już mnie wypisują?
-Tak, mój mały pączuszku. - uśmiechnęła się troskliwie, Olga była naprawdę świetną aktorką
Kobieta z recepcji w końcu dała za wygraną:
-Dobrze, niech pani tu podpisze. - to mówiąc, wskazała palcem wolne pole na dokumentach
"Moja mama" podpisała to i mogłam już w końcu wyjść.
Gdy tylko wyszłyśmy na zewnątrz, uradowana rzuciłam się Oldze na szyję:
-Dziękuję ci, kochana! Jestem twoją dłużniczką!
Kobieta uśmiechnęła się tylko i odpowiedziała:
-Załatwiłaś mi randkę z Ramallo, jesteśmy kwita. Biedak jest zbyt nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Bo przecież ja wiem, że on coś do mnie czuje! Mam rację, prawda? - spojrzała na mnie, trochę bardziej podejrzliwie
Po tym wszystkim co dla mnie zrobiła, nie chciałam psuć jej marzeń, więc potwierdziłam tylko:
-Tak, Olgo. Ale ty na pewno go jeszcze rozkręcisz.
Po czym obie z uśmiechem na twarzach ruszyłyśmy w kierunku domu Castillów.
Olga, by przyszykować się do randki, a ja by trochę się ogarnąć, miałam też przecież jeszcze część swoich rzeczy.
Nie mogłam tam przecież zbyt długo zostać.
Musiałam iść w końcu poważnie porozmawiać z Germanem...
* * *
Nowy rozdział, yeah! :D
Mam nadzieję, że go ogarnęliście (zwłaszcza sytuację, że Olga udaje matkę Angie xD) ;)
Dodaję pierwszą część, gdyż w moich planach wyjdzie on zbyt długi, jak na jeden rozdział.
I gdyby był taki długi, zapewne pojawiłby się gdzieś za tydzień, bo nie miałabym ochoty go pisać xD
Tak, wiem, jestem leniwa :))
Drugą część powinnam dodać jutro albo pojutrze. Wenę mam, ale nie wiem, czy przez upał za oknem starczy mi chęci, aby go napisać xD
Btw. Bardzo się cieszę z tego, że mój "spis treści" dot. poprzedniego rozdziału Wam się spodobał - miał za zadanie Was rozbawić :D
Piszcie w komentarzach, jak Wam się podoba dzisiejszy rozdział :))
~Angie
CUDOWNY <3
OdpowiedzUsuńHaha Olga do Angie Tak tak pączuszku :D
Cudo i czekam na nexta ^^
Się uśmiałam ... jak Angie mówiła, że ona leżała a nad nią stał ten hydraulik ! hahah no nie mogę ....
OdpowiedzUsuńCzekam na next - niecierpliwie !
/Oliwia :***
Rozdział oczywiście cudowny. :)
OdpowiedzUsuńBoże, Angie to ma pecha. Z tym hydraulikiem... Szkoda gadać. :D
Olga matką Angie. Pączuszku. ^^
Super pomysł, super wykonanie.
Nie mogę doczekać się kolejnego.
Zapraszam do nas : )
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńOlga jako mama Angie- odpadłam XD
czekam na nexta i zapraszam do mnie :***
Genialnie hahaha! Jestem ciekawa co dalej.
OdpowiedzUsuń~Ans
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńHahaha dobre z tym hydraulikiem, Olga zawsze spoko przejrzałam dziś twojego bloga jest świetny ^.^ Oczywiście czekam na next
OdpowiedzUsuńZaPrAsZaM - http://angie-moje-opowiadanie.blogspot.com/
Nefii
Kiedy następny? Już 8 sierpnia i nie widzę nowego rozdziału !
OdpowiedzUsuńChyba się uzależniłam od tego <3
Dodawaj szybko ! <3
Ja nie mogłam ze śmiechu jak Olga udawała mamę Angie. To było najlepsze.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Bloga więcej informacji tutaj http://angie-moje-opowiadanie.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuńCzekam na next !!!!
OdpowiedzUsuńI live this :D
Zostałaś nonimowana do Versatile Blog na moim blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://historiaviolettycastillo.blogspot.com/
Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńOtrzymałaś ode mnie 2 nominacje :) szczegóły u mnie
OdpowiedzUsuńDodaj wreszcie nexta !!
OdpowiedzUsuńDawaj next!!!
OdpowiedzUsuń