niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 10 cz. 1


/retrospekcje/
-Jak to German jest w więzieniu?! - krzyknęłam przerażona
Urządzenie, do którego byłam podłączona, nagle zaczęła przeraźliwie wyć.
Violetta chwyciła mnie za dłoń i szybko powiedziała:
-Angie, uspokój się, proszę. Twój stan zdrowia może się pogorszyć, jeśli nie będziesz ostrożna.
Było ciężko, ale po upływie minuty, uspokoiłam się trochę. Violetta nadal przyglądała mi się z lekkim niepokojem na twarzy, ale zaczęła powoli odpowiadać na zadane przeze mnie wcześniej pytanie:
-Tata trafił do więzienia za naruszenie "przestrzeni osobistej" pewnego mężczyzny... Nie powinien tam długo siedzieć, tym bardziej, że Ramallo ma zapłacić kaucję...
Przeraziłam się już nie na żarty. Przełknęłam nerwowo ślinę i zapytałam cicho:
-Violu, kim był ten mężczyzna, którego German pobił?...
Dziewczyna odpowiedziała mi:
-Diego Reyes. Tak, tak właśnie się nazywa... Chyba jest hydraulikiem... Znasz go?
"Diego Reyes... O matko, to ten hydraulik, który przyszedł naprawiać nam kran kuchenny!" - przeleciało mi przez głowę
Znowu zaczęło mi być słabo... Dlaczego, do licha,  German go pobił?
-Violu, wiesz może, jaki twój tata miał interes w tym, żeby go bić? - spytałam z nutą ironii w głosie, choć wcale w tym momencie nie było mi do śmiechu
-Tata nie chciał ze mną o tym rozmawiać... Mówił o tym tylko Ramallo, ale i ten nie chciał mi powiedzieć, o co poszło... Na twoim miejscu, chcąc znać dokładny przebieg wydarzeń, skontaktowałabym się z którymś z nich. Ale teraz trochę odpocznij, bo twojego stanu zdrowia nie można w tej chwili nazwać idealnym.
-No dobrze. Mam tylko do ciebie prośbę... - powiedziałam, coraz bardziej znużona
-Tak, Angie? - odpowiedziała z troską w głosie Viola
-Jak już będziesz w Studiu, poprosisz Pabla, żeby tu do mnie przyszedł? - spytałam z nadzieją
Viola przełknęła ślinę i odwróciła szybko wzrok.
Ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza.
-Violetto Castillo... - zaczęłam powoli - Wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi?
-Wiesz Angie... Tylko się nie denerwuj... - tak, właśnie w momencie, gdy mi to powiedziała, zaczęłam się denerwować - No bo widzisz, kiedy tata poszedł cię odwiedzić u Pabla, spotkał go na klatce schodowej i weszli do mieszkania razem. A ponoć potem zobaczyli cię leżącą na podłodze w kuchni i tego hydraulika w mieszkaniu. Tyle wiem od Ramalla.
Zobaczyli mnie leżącą na podłodze w kuchni i obcego gościa, który w owym pomieszczeniu stał...
Boże... Co oni musieli sobie pomyśleć?!
-Angie? Wszystko w porządku? - z tego zamyślenia wyrwał mnie głos Violi
-Ehh, tak... Wszystko w porządku... - wyjąkałam
-Na pewno?
-Tak, Violu. Po prostu doszłam do wniosku, że... Że jestem głodna, już dawno nic nie jadłam. - powiedziałam pierwszą lepszą wymówkę, jaka przyszła mi do głowy
Dziewczyna wstała z krzesła, na którym do tej pory siedziała i stwierdziła, uśmiechając się przy tym lekko:
-To ja pójdę po coś do jedzenia dla ciebie.
-Violu, nie trzeba... - ale jej już nie było, gdyż jak powiedziała, tak zrobiła
"Kochane dziecko." - pomyślałam z szerokim uśmiechem na ustach

/dwie godziny później/

W chwili obecnej siedzę sama w sali. 
Violetta przyniosła mi budyń do jedzenia, stwierdziła, że na pewno się z niego ucieszę.
Skąd wiedziała, że uwielbiam budyń? I to w dodatku waniliowy?
Ona chyba zamontowała w moim pokoju monitoring i obserwuje mnie 24/7.
Parsknęłam śmiechem, gdyż doszłam do wniosku, że jestem nienormalna, mając tak durne pomysły.
Tak, to przez ten cały budyń mam już schizy... Chyba powinnam zacząć ograniczać słodycze, może wtedy zacznę się zachowywać, jak na osobę w moim wieku przystało.
Ale, wracając do rzeczywistości, Violetta była u mnie ponad godzinę, dopiero niedawno wyszła. 
Dużo rozmawiałyśmy, opowiadała mi o tym, że wszyscy uczniowie Studia już bardzo się za mną stęsknili.
No tak, jeszcze nie wróciłam do pracy po pierwszym urlopie zdrowotnym, to kiedy teraz wyjdę ze szpitala, nie zajdę do Studia pewnie przez kolejny miesiąc.
Ale przynajmniej mam małą satysfakcję z tego, że tą rozmową, podniosłam trochę Violettę na duchu. Ten tymczasowy areszt jej ojca mocno odbił się na jej psychice.
Biedna dziewczyna... To, tak szczerze powiedziawszy, wszystko przeze mnie...
Przecież, gdybym wtedy nie zemdlała, to nie pobiłby tego hydraulika i nie siedziałby teraz za kratkami, tylko w domu, zajęty swoją pracą...
A, właśnie! Po wyjściu Violi, przyszedł do mnie mój lekarz prowadzący.
Był to ten sam lekarz, który zajmował się mną, kiedy byłam tutaj ostatnio.
Tak, nawet oboje zaczęliśmy się śmiać na swój widok, a on stwierdził, że chyba bardzo lubię szpitale.
Najważniejszą częścią tego "spotkania" jest jednak to, że w końcu dowiedziałam się, co mi tak naprawdę dolega.
Tak oto mam nerwicę, zapewne przez ostatnie wydarzenia, oraz anemię. W dodatku, podobno w ciągu ostatnich dwóch dni, mocno się odwodniłam...
To wszystko razem spowodowało moją utratę przytomności oraz zagwarantowało mi siedzenie przez najbliższe dni w szpitalu.
Mogłabym być wypisana już teraz, ale musiałby przyjechać mój rodzic (czemu czuję się nagle, jakbym miała 10 lat???) i podpisać potwierdzenie odebrania mnie ze szpitala oraz zapewnić w dokumentach, że należycie się mną zajmie.
Tak, ciekawe jakim cudem ma mi się to udać?
Mój ojciec nie wyśle lekarzom podpisanych dokumentów zza grobu. 
A moja matka nie ma przecież maszyny "Teleportacja w 3 sekundy", dzięki czemu w mgnieniu oka pojawi się tutaj z Madrytu, do którego wyleciała kilka dni temu.
Przez taką właśnie niesprawiedliwość losu, jestem skazana teraz na siedzenie i nudzenie się w szpitalu.
Znowu!
A chciałam się stąd wydostać jak najszybciej, musiałam porozmawiać z Germanem.
No i z Pablem też, oczywiście! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z faktu, że on również siedzi w więzieniu...
Z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że usłyszałam kroki na korytarzu. 
Ich dźwięk był coraz bardziej donośny, doszłam do wniosku, że należą one do dwóch osób.
Oraz, że te dwie osoby zbliżają się do mojej sali i spierają przy tym o coś.
Nagle, jedna z nich chwyciła klamkę i otworzyła drzwi.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę i z wielkim uśmiechem na twarzy krzyknęłam wesoło:
-Olga! Ramallo! Jak miło was tutaj widzieć!
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i odpowiedział:
-Przyszliśmy tu dla towarzystwa panienki.
W tej samej chwili, kobieta szybkim krokiem podeszła do mojego łóżka.
W jej dłoni zauważyłam koszyk.
"Zapewne z jedzeniem." - przyszło mi na myśl
-Panienka Angie bardzo zmizerniała, odkąd u nas nie mieszka. Musi pani zacząć więcej jeść, a nikt inny nie zadba o pani dietę lepiej ode mnie.
Uśmiechnęłam się nieśmiało na te słowa.
-Olga, dziękuję ci bardzo. Ale naprawdę nie musiałaś... - chciałam dokończyć, ale kobieta w tej samej chwili wepchnęła mi do ust kawałek ciasta
Muszę przyznać, Olga zna się na rzeczy. Ciasto było przepyszne, od razu zjadłam je z takim smakiem, jakbym nie jadła niczego przez ostatni miesiąc.
Gosposia aż uśmiechnęła się widząc, że jestem zadowolona z jej specjałów.
Powiedziała jeszcze:
-Czy możemy coś jeszcze dla panienki zrobić?
I wtedy w głowie jakby zapaliła mi się żarówka.
Wpadłam na pewien szalony pomysł.
-Tak, Olgo, możecie dla mnie zrobić coś jeszcze. - odpowiedziałam z, chyba, dość podejrzanym i dziwnym uśmiechem na twarzy

* * *
-Słucham?! - wrzaski Olgi słyszało zapewne teraz pół szpitala
-Olga, spokojnie... - mówił Ramallo, przerażany chyba jeszcze bardziej niż ona, całym tym zamieszaniem
-Proszę cię, Olga... - powiedziałam z błagalnym uśmiechem na twarzy
-Nie ma mowy! Czy ty naprawdę uważasz, że jestem aż tak stara?!
No tak, Olga i jej przewrażliwienie na temat swojego wieku.
Nagle do głowy przyszedł mi genialny pomysł. Zwariowany, jak zwykle oczywiście,  ale genialny.
-Olga, jeśli się na to zgodzisz, Ramallo pójdzie z tobą jeszcze dzisiaj na randkę! - krzyknęłam, po czym spojrzałam wymownie na przerażonego moimi słowami mężczyznę z miną w stylu "Zabiję cię, jeśli na to nie przystaniesz." 
Ramallo, chyba zaskoczony samym faktem, że potrafię zrobić się taka groźna, gdy jestem już bardzo zdesperowana, uśmiechnął się przerażony i powiedział:
-Oczywiście, Olgo, jeśli pomożesz Angie, to zabiorę cię dzisiaj na randkę do... ehh... tej chińskiej knajpy na końcu ulicy! Podobno mają tam niezłe sushi. - dodał jeszcze z nadzieją, iż Olga się zgodzi
Gosposia spojrzała na początku podejrzliwie na mnie, a potem na samego Ramalla, ale w końcu uśmiechnęła się triumfalnie i wykrzyknęła:
-No jasne, że się na to zgadzam!
Uśmiechnęłam się szeroko. W końcu, chyba po raz pierwszy od wielu tygodni, wszystko szło po mojej myśli.   

* * * 
-A więc nazywa się pani Angelica Saramego, tak? - spytała podejrzliwie kobieta w recepcji uśmiechającą się od ucha do ucha Olgę
-Tak, to ja. Przyleciałam tu dzisiaj z Madrytu, aby wypisać stąd moją kochaną córeczkę, Angie. - to mówiąc objęła mnie jedną ręką, a drugą uszczypnęła lekko w policzek
Twarz recepcjonistki wskazywała na niedowierzanie, ale uśmiechnęła się lekko.
Postanowiłam powiedzieć coś, żeby w końcu uwierzyła w tą bujdę, wyglądała na bardzo zmęczoną, co dawało nam szansę wyrolowania jej.
-Tak, cała mama. - wyszczerzyłam się najmocniej, jak tylko potrafiłam - To co? Składasz podpisik, mamusiu, i już mnie wypisują?
-Tak, mój mały pączuszku. - uśmiechnęła się troskliwie, Olga była naprawdę świetną aktorką
Kobieta z recepcji w końcu dała za wygraną:
-Dobrze, niech pani tu podpisze. - to mówiąc, wskazała palcem wolne pole na dokumentach
"Moja mama" podpisała to i mogłam już w końcu wyjść.
Gdy tylko wyszłyśmy na zewnątrz, uradowana rzuciłam się Oldze na szyję:
-Dziękuję ci, kochana! Jestem twoją dłużniczką!
Kobieta uśmiechnęła się tylko i odpowiedziała:
-Załatwiłaś mi randkę z Ramallo, jesteśmy kwita.  Biedak jest zbyt nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Bo przecież ja wiem, że on coś do mnie czuje! Mam rację, prawda? - spojrzała na mnie, trochę bardziej podejrzliwie
Po tym wszystkim co dla mnie zrobiła, nie chciałam psuć jej marzeń, więc potwierdziłam tylko:
-Tak, Olgo. Ale ty na pewno go jeszcze rozkręcisz.
Po czym obie z uśmiechem na twarzach ruszyłyśmy w kierunku domu Castillów.
Olga, by przyszykować się do randki, a ja by trochę się ogarnąć, miałam też przecież jeszcze część swoich rzeczy.
Nie mogłam tam przecież zbyt długo zostać.
Musiałam iść w końcu poważnie porozmawiać z Germanem...



* * *
Nowy rozdział, yeah! :D
Mam nadzieję, że go ogarnęliście (zwłaszcza sytuację, że Olga udaje matkę Angie xD) ;) 
Dodaję pierwszą część, gdyż w moich planach wyjdzie on zbyt długi, jak na jeden rozdział.
I gdyby był taki długi, zapewne pojawiłby się gdzieś za tydzień, bo nie miałabym ochoty go pisać xD
Tak, wiem, jestem leniwa :))
Drugą część powinnam dodać jutro albo pojutrze. Wenę mam, ale nie wiem, czy przez upał za oknem starczy mi chęci, aby go napisać xD
Btw. Bardzo się cieszę z tego, że mój "spis treści" dot. poprzedniego rozdziału Wam się spodobał - miał za zadanie Was rozbawić :D
Piszcie w komentarzach, jak Wam się podoba dzisiejszy rozdział :))

~Angie

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 9 - Spis treści na wesoło :D


Hej :D
Na wstępie, od razu pragnę Wam zakomunikować, że rozdział 10 powinien pojawić się jutro ;)
Jak już wspominałam ostatnio, w trakcie pracy nad rozdziałem 9, zrobiłam swego rodzaju "spis treści", z przymrużeniem oka oczywiście :D
Nie traktujcie go na poważnie, dodaję go w celu rozśmieszenia Was xD
Te określenia postaci, czasami trochę złośliwe, też nie są na serio, po prostu nudziło mi się oraz miałam przypływ głupawki, gdy to pisałam i one też mają po prostu wywołać uśmiech na Waszych twarzach, a nie nikogo obrazić ;D
Mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodoba - opinie piszcie w komentarzach :)
Miłego czytania xD

~Angie

* * *

1. Pablo nie zastał Germana w domu (ciul zdążył się wymknąć)
2. Angie zebrało się na myślenie, jakby przypomniało jej się nagle, że istnieje taka czynność życiowa. Wybrała te jakże piękne miejsce, jakim jest park (bo przecież do myślenia potrzebna jest soczyście zielona sceneria)
3. Dokonała jakże nowego odkrycia, że całowanie się z tym kobieciarzem było kiepską sprawą.
4. Wróciła do domu i, zmęczona całym tym myśleniem, do którego nie jest jeszcze przyzwyczajona, poszła spać.
5. W nocy obudził ją podejrzany dźwięk, myślała, że to chomik wydaje dziwne odgłosy. Po chwili zdała sobie jednak sprawę, że nie posiada chomika. Uzbrojona w suszarkę do włosów, zeszła do kuchni i okazało się, że to kran w tym pomieszczeniu miał czelność ją obudzić.
6.  Z piskiem, jaki zazwyczaj wydaje, gdy skończy jej się lakier do paznokci, obudziła Pabla, by jak najszybciej wezwał specjalistę od kranów.
7. Niestety, rano koleś musi wyjść do chorej babci (przecież niedługo i tak umrze, a musi wcześniej na niego przepisać swój full wypas dom)
8. Angie zostaje sama z problemem, który oczywiście ją przerasta. Zbiera się jednak na odwagę i dzwoni po hydraulika, którego numer znalazła w tzw. książce telefonicznej, którą Pablo zostawił jej przed wyjściem.
9. Swoim full wypas porsche, przyjeżdża hydraulik. Na jego widok, Angie aż robi się słabo.
10. Angie opanowuje jednak emocje, które nią w danej chwili targają (bo przecież taki hydraulik z porsche to fajna sprawa) i tłumaczy mu, w czym leży problem.
11. Hydraulikowi aż serce pęka, gdy widzi, że Angie dodatkowo musi stresować się taką błahostką, jaką jest irytujący kran i wspaniałomyślnie postanawia pomóc kobiecie.
12. Angie jest tak przejęta tym, jakże seksiastym, hydraulikiem i jego dobrym manierom, że aż mdleje.
13. German, niczym bezmózgi neandertalczyk, wpada do domu Pabla. Przypadkiem przecież przechodził obok owego domu i nagle doznał olśnienia, w scenerii śpiewających i grających na harfach aniołków, że byłoby fajną rzeczą zaprosić Angie na wypad do lunaparku. Oczywiście, ze względu na Violkę. Taa, jasne...
14.  Nasz kochany i, o dziwo, myślący małpolud wracał z zakupów, bo przecież doszedł w końcu do wniosku, że należy się z Pablem zakumplować. A przecież nic tak nie pomaga w zacieśnianiu więzi, jak kupienie pstrąga. Zatem, kupił trzy pstrągi i, niczym baletnica, pohasał do posiadłości Pabla.
15. Kiedy German zobaczył, że jego ukochana leży na tej zimnej i obskurnej podłodze kuchennej, a jakiś żulowaty typ przystawia się do niej i próbuje zrobić jej resuscytację, natychmiast wkroczył do akcji. Wydał z siebie ryk, niczym goryl w średnim wieku, wyjął rybę z torby na zakupy i podbiegł do ów mężczyzny, a następnie zaczął nawalać go pstrągiem.
16. Hydraulik poczuł w sobie godzillę, zauważył też drugiego pstrąga w torbie na zakupy, chwycił go i zaczęła się prawdziwa wojna na ryby.
17. W tym momencie, niczym Superman (nawet z poświatą świetlną w gratisie w tle) w drzwiach stanął Pablo. Chwycił szybkim ruchem ręki, leżącą nieopodal na blacie łyżkę i dołączył do tej zażartej bitwy.
(Z tą łyżką zainspirował mnie ten film: Klik ^^ )
18. Wszystko szłoby po myśli Germana i Pabla, którzy połączyli swe siły i stanęli w obronie ukochanej niewiasty, która nadal leżała na podłodze (czy któryś z nich sprawdził, czy ona w ogóle ma jeszcze puls?!).
19. Jednak, jak to w życiu bywa, wszystko zepsuła upierdliwa sąsiadka z domu obok. Tych oto trzech walczących muszkieterów, chwilę wcześniej rzuciło jedną z ryb w okno kuchenne, które natychmiast się zbiło.
20.Owa starsza pani, jak co dzień, siedziała na ganku obserwując z lornetką swoich sąsiadów i przejęła się tym, że w domu Pabla czają się mordercy, czyhający na jego życie z rybą w rękach. W obawie przed najgorszym, zadzwoniła po gliny.
21. Gliny przyjechały niedługo później, gdyż akurat kupowali pączki ulicę dalej i natychmiast wtargnęli do domu Pabla. Zastali tam trzech nawalających się na ryby i, o zgrozo, łyżkę facetów i kobietę, która leżała jak trup na podłodze i wyglądała, jakby ową łyżką (lub rybą) dostała wcześniej w łeb.
22. Mundurowcy rzucili się do akcji, co skończyło się aresztowaniem Germana, Pabla i seksiastego hydraulika od porsche. Wezwali też służby ratunkowe, martwiąc się stanem zdrowia kobiety.
23. Angie obudziła się w szpitalu, z Violką u boku. Była zaskoczona, czemu to ani German, ani Pablo, którzy ja przecież tak kochają, nie siedzą przy niej. Violka mówi jej, że siedzą w pierdlu.
24. Angie nie wie, co ma począć, więc wysyła Violkę do szpitalnego bufetu po budyń, albowiem, kiedy człowiek ma problemy, najlepszy na to jest właśnie budyń.

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 9


/retrospekcje/
Zamykając za sobą drzwi do domu Castillo, nie wiedziałam, czy powinnam zacząć się śmiać czy płakać.
Rozmyślałam nad tym, co stało się w ciągu ostatnich dziesięciu minut.
German się o mnie martwił.
Miło wspominał nasz pocałunek.
Ostrzegłam go przed Pablem.
Później całowałam się z nim, tym samym zdradzając mojego chłopaka.
A następnie, o zgrozo, przyznałam mu rację, gdy stwierdził, że mi na nim zależy.
Boże, co ja zrobiłam?!
Schowałam twarz w dłoniach i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na przechodniów, ani nawet na samochody, kiedy przechodziłam przez ulicę.
To szczęście, że podczas mojej przeprawy do domu się nie zabiłam.
A może nawet byłoby lepiej... Nie miałabym tego całego poczucia winy, w dodatku uzasadnionego moja głupotą....
"Angie, ogarnij się!" - pomyślałam szybko - "To, że teraz w twoim życiu nie dzieje się najlepiej, nie oznacza, że jak jakaś hipokrytka musisz myśleć, że gdyby potrącił cię tir, wszystko byłoby łatwiejsze."
Tak, musiałam się otrząsnąć. Oraz znaleźć jakieś rozwiązanie.
Albo nie, najlepiej będzie, jeśli nic nie będę robić.
Poprzednim razem, próbowałam coś poradzić na to, że przez moją osobę, dwóch facetów może wylądować w szpitalu, albo i cmentarzu, jeśli jakoś nie zareaguję.
No i zareagowałam.
Tak, i jaki jest tego skutek?! 
Fatalny...
Podniosłam głowę, która do tej pory miałam spuszczoną. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że doszłam już do domu Pabla.
Zaczęłam gorączkowo szukać kluczy w torebce.
Miałam skrytą nadzieję, że Pablo jeszcze nie wrócił. Miałam przecież stosować się do jego próśb i nie wychodzić cały dzień.
A jeśli otworzy mi drzwi i stwierdzi, że się o mnie martwi, to co mu odpowiem?
Nagle wyobraziłam sobie sytuację, która mogłaby za chwilę mieć miejsce….

„Cześć, skarbie! No widzisz, nie chciało mi się stosować do twoich poleceń i wyszłam z domu, nie zważając zbytnio na mój stan zdrowia. Chcesz wiedzieć gdzie byłam? W żadnym szczególnym miejscu. Tylko u Germana, któremu przy okazji wspomniałam co nieco o tym, że coś do niego czuję. A! Zapomniałam wspomnieć, że jeszcze się całowaliśmy!”

Otrząsnęłam się z tych myśli.
Nie. Jeżeli Pablo otworzy mi drzwi, to nie mogę powiedzieć mu prawdy. Nigdy mu tego nie powiem… To była zwykła pomyłka!
Znalazłam w torbie klucze i próbowałam otworzyć drzwi. Początkowo trzęsły mi się ręce, jednak w końcu wzięłam się w garść i udało mi się wejść do domu.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
„Proszę, żeby Pabla jeszcze nie było w domu. Proszę, proszę, proszę….” – powtarzałam cały czas w myślach.
Mijałam wolnymi krokami korytarz, a serce biło mi jak oszalałe.
Po chwili, odetchnęłam jednak z ulgą, gdy zorientowałam się, że nikogo oprócz mnie nie ma w domu.
Zostawiłam torbę w salonie, po czym udałam się do kuchni, aby przygotować dla mnie i Pabla obiad.
Zdecydowałam się na naleśniki. Z moim kucharskim antytalentem, one wychodziły mi jeszcze całkiem nieźle.
Przygotowałam posiłek, nakryłam do stołu i usłyszałam, jak ktoś przekręca klucz w drzwiach.
Odetchnęłam głęboko.
„Spokojnie, Angie. Twoja wersja brzmi: siedziałaś w domu cały dzień i nie robiłaś absolutnie nic nadzwyczajnego.”
Tak, dla oszczędzenia nerwów, lepiej w ogóle o niczym nie wspominać mężczyźnie.
Nagle mój chłopak stanął w drzwiach kuchni.
-Cześć, promyczku. – powiedział zadowolony
-Cześć, kochanie. – odpowiedziałam uśmiechnięta, szczęśliwa ze słów, które do mnie skierował – Zrobiłam nam obiad.
Pablo podszedł do mnie, objął mnie w talii i pocałował w czoło, po czym stwierdził:
-Nie musiałaś przecież. Ale bardzo ci dziękuję, rzeczywiście, jestem już bardzo głodny.
Następnie oboje zasiedliśmy do stołu.
W trakcie posiłku dużo rozmawialiśmy, głównie o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia.
Dowiedziałam się tego, że Pablo był w domu Castillo, ale nie zastał tam Germana.
„Może to i lepiej.” – pomyślałam natychmiast
Po obiedzie, razem z Pablo oglądaliśmy przez całe popołudnie jakieś głupie komedie w salonie. Bardzo miło spędziliśmy ten czas.
Wieczorem, każde z nas poszło, tym razem,  do swojej sypialni, gdyż byliśmy zmęczeni całym dniem.
Zwłaszcza Pablo, który następnego dnia miał przecież iść do Studia.
Po ogarnięciu się, przebraniu w piżamę i związaniu włosów w warkocz, położyłam się spać.
Nie śniły mi się zbyt miłe rzeczy, głównie przerażające.
Ostatni sen, a właściwie koszmar, był zdecydowanie najgorszy.
Ukazała się mi w nim Maria, która ciągle tylko powtarzała słowa:
„Jak tak mogłaś, siostrzyczko? Zawiodłam się na tobie!”
Później, zaczęły wypadać jej zęby, traciła włosy, a zamiast oczu, z oczodołów leciała jej krew. Wzięła do ręki nóż, zamachnęła się na mnie i…”
Obudziłam się z krzykiem.
Szybko zapaliłam lampkę stojącą na szafce nocnej.
Usiadłam na łóżku przerażona tym koszmarem.
„Maria mnie teraz nienawidzi. Nienawidzi mnie i nie dziwię się jej… Jestem najgorszą siostrą na świecie…” – te myśli cały czas kołatały mi się w głowie
Nie, tak nie może być… To dla mnie się skończy psychiatrykiem, jeśli nie przerwę tej „znajomości” z Germanem…
Powoli się uspokajałam. Spojrzałam na elektroniczny budzik, który, podobnie jak lampka, także znajdował się na szafce nocnej.
„4:00” – już i tak zapewne nie zasnę…
Usiadłam na łóżku, oparłam się plecami o ścianę i schowałam twarz w dłoniach, tym samym zaczynając szlochać.
Kogo ja oszukuję???
Czuję coś do Germana i nie ukryję tego przed sobą.
Ale… Tak nie można, to niewłaściwe…
Muszę to zakończyć, raz na zawsze, to już zaszło za daleko…

* * *

Rozmyślałam nad tym, jak odizolować się od osoby Germana przez kolejne dwie godziny, kiedy to usłyszałam dźwięk budzika, dobiegający z pokoju Pabla.
„Ok, Angie. Teraz wyjdź z pokoju, twierdź, że spałaś świetnie, jak nigdy i idź do łazienki się ogarnąć…”
Zwlokłam się powoli z łóżka i, gdy tylko wstałam, poczułam jak kręci mi się w głowie.
Oparłam się na ścianie i odetchnęłam głęboko.
Jak widać, nieprzespana noc dawała mi już o sobie znać…
Szybko się otrząsnęłam i poszłam do łazienki, w której od razu zajrzałam do lustra.
Gdybym tylko miała siły, to wrzasnęłabym widząc swoją twarz.
Zaczerwienione i szkliste oczy wyglądały jak u zjawy z horroru.
„Będę musiała użyć więcej kosmetyków niż zwykle.” – pomyślałam szybko
Ogarnęłam się w niespełna pół godziny i zeszłam do kuchni, żeby coś zjeść, choć przez ten cały stres nie byłam w ogóle głodna.
W pomieszczeniu wpadłam na Pabla, który właśnie miał wychodzić do Studia.
-Cześć. – powiedziałam najbardziej optymistycznie, jak tylko mogłam i pocałowałam go w policzek
-Dzień dobry, Angie. – odpowiedział, po czym trochę się zmartwił – Skąd taka mina?
Nie, on nie może się dowiedzieć o moich obawach…
Wysiliłam się na najszerszy uśmiech, na jaki było mnie w tej chwili stać.
-Mina? Jaka mina?  - udawałam lekko oburzoną jego słowami – Jestem bardzo szczęśliwa, a największy problem, jaki mam teraz na głowie, to taki, że ty idziesz do pracy, a ja musze jeszcze przez tydzień siedzieć w domu sama jak palec…
Pablo przytulił mnie do siebie. Chyba przypadkiem wpędziłam go w poczucie winy…
-Nie martw się, wrócę najszybciej, jak tylko się da. Nie muszę iść przecież dzisiaj do Castillów… - odpowiedział i pocałował mnie w czoło
-Ale Pablo, nie musisz się dla mnie tak poświęcać… Pójdę do parku, albo na spacer… - odpowiedziałam
-Jesteś pewna? No dobrze, ale postaram się wrócić jak najszybciej. Uważaj na siebie. – dodał i pogłaskał mnie po policzku, po czym szybko dodał – A, zepsuł się kran w kuchni i do południa powinien przyjść hydraulik go naprawić.
-Spokojnie, nie martw się. Wpuszczę go, naprawi ten kran i wszystko będzie ok. Miłego dnia. – dodałam i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi wejściowych, przez które właśnie wychodził uśmiechając się do mnie

* * *

Usłyszałam dzwonek do drzwi.
„To zapewne ten cały hydraulik.” – pomyślałam i poszłam otworzyć mu drzwi
Rzeczywiście, gdy to zrobiłam, w drzwiach zobaczyłam wysokiego i całkiem postawnego mężczyznę ze skrzynką z narzędziami w ręku.
Zawsze słowo „hydraulik” kojarzyłam z gościem grubo po czterdziestce, lub nawet po pięćdziesiątce, mało zadbanego, z dżunglowatym zarostem na twarzy i brzuchem, który ledwo mieści mu się w spodniach.
Ten był… no tak, zupełnie inny.
Na oko, był krótko po trzydziestce. Miał ciemne włosy, piwne oczy i kilkudniowy zarost na twarzy. Śnieżnobiały, szczery uśmiech robił na mnie duże wrażenie, tak samo jak wysportowana sylwetka i zadbany wygląd.
„Chyba kran kuchenny powinien nam się psuć dużo częściej.” – pomyślałam natychmiastowo z uśmiechem na twarzy, jednak po chwili opanowałam się, stwierdzając, że muszę teraz wyglądać jak jakaś wariatka
-Dzień dobry, jestem Diego Reyes. To w tym domu zepsuł się kran? – powiedział z uśmiechem (o matko, miał genialny uśmiech!)
-Dzień dobry. Angie Saramego. Tak, to w tym domu potrzebna jest pomoc hydraulika. – odpowiedziałam, udając zrównoważoną osobę i wpuściłam go do środka
Po dwudziestu minutach, Diego, podczas naprawiania kranu,  prowadził ze mną żywą rozmowę.
-Pablo Gallindo to twój chłopak? – tak, w trakcie tej rozmowy przeszliśmy już na „ty”
Momentalnie zbladłam. Po wczorajszym incydencie z Germanem, sama zwątpiłam w to, że z Pablem jesteśmy parą.
-To… skomplikowane… - odpowiedziałam speszona
Diego uśmiechnął się wyrozumiale.
-Dobrze, nie będę drążył tematu, widzę, że nie chcesz o tym mówić. – po czym dodał – Szkoda, wydajesz się być świetną osobą i chciałem cię zaprosić na kawę.
Uśmiechnęłam się, był bardzo sympatycznym człowiekiem. Rzeczywiście, gdyby nie moje, już wystarczająco monstrualne, problemy sercowe, z chęcią umówiłabym się z nim.
Nagle zrobiło mi się słabo, obraz kuchni zaczął rozmazywać mi się przed oczami.
Oparłam się szybko o blat kuchenny.
„To zaraz mi przejdzie, tak, zaraz będzie lepiej. Zupełnie jak dzisiaj rano…”
Jednak po chwili, to uczucie nie przechodziło, przeciwnie, nasilało się jeszcze bardziej…
Myślałam, że głowa mi zaraz eksploduje, a zarazem zrobiłam się bardzo senna.
Nie słyszałam już zbyt wiele, coraz bardziej odlatywałam…
Do moich uszu, dotarły jeszcze słowa, zmartwionego chyba całą sytuacją, Diega:
-Angie, co ci jest? Mam wezwać pogotowie?
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam.
Co się ze mną działo?
Nogi miałam już jak z galarety, powoli upadałam na podłogę.
Próbowałam coś zrobić, ale straciłam kontrolę nad swoim ciałem.
W końcu całkowicie straciłam świadomość tego, co się dzieje, nawet nie czując już tego, że uderzyłam ciałem o posadzkę…

* * *

Obudziłam się z dość dużym bólem głowy, ledwo pamiętając to, co się wydarzyło.
Zauważyłam, że jestem w łóżku szpitalnym.
„Znowu?!” – pomyślałam szybko, załamana sytuacją
Odwróciłam trochę głowę w prawą stronę i dostrzegłam Violę, która siedziała przy moim łóżku.
Miała bardzo smutną minę, jednak rozchmurzyła się trochę, kiedy zobaczyła, że się obudziłam.
-Co się stało? – spytałam, resztkami sił, wciąż byłam wyczerpana
Viola zacisnęła usta i stwierdziła:
-Nie wiem dokładnie, co z twoim stanem zdrowia. Niestety, nie chcieli mi udzielić tej informacji. W innym przypadku mógłby to zrobić tata, ale w tej sytuacji…
Zatkało mnie i spytałam szybko:
-W jakiej sytuacji?


-No tak, nie wiesz przecież o tym. – powiedziała, zaczynając szlochać – Tata siedzi w więzieniu…



* * *
Tak, nareszcie nowy rozdział! :D
Tak, długo musieliście czekać i mam nadzieję, że Wam się podoba ;)
Przy okazji, chcę Wam polecić świetnego bloga mojej przyjaciółki, który dopiero zaczyna:
Fanfiction dopiero się rozkręca i miło byłoby, gdybyście zajrzeli ;)
Btw. pisząc ten rozdział, napisałam na początku swego rodzaju "spis treści" - jest napisany z przymrużeniem oka, gdyż naćpałam się wtedy budyniem w muffinkach, które jadłam xD
A tak na serio, zamierzam to dodać :D
Chcielibyście? :)

~Angie

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 8


/retrospekcje/
Poranne promienie słoneczne od kilku minut oświetlały mi twarz. W chwili, gdy poczułam je na swoich powiekach, postanowiłam otworzyć oczy.
Kiedy już to zrobiłam, zorientowałam się, że nie jestem ani w swoim łóżku, ani nawet w moim pokoju.  Przez ułamek sekundy nie mogła sobie przypomnieć, gdzie dokładnie i dlaczego jestem.
Jednak po chwili przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i bitwę na poduszki. Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się szeroko.
W tej samej chwili zauważyłam, że Pablo się budzi.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że leżę na nim, mając jego dłonie na swoich biodrach.
Ja sama miałam głowę położoną na jego klatce piersiowej (kurde, wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że Pablo jest taki umięśniony…) a dłonie kilka centymetrów wyżej, bliżej ramion.
Na wpół przytomna, zwróciłam uwagę na budzącego się Pablo.
Przeciągnął się zaspany, ale ożywił się na mój widok.
Podniósł prawą rękę i odgarnął delikatnie palcami kilka niesfornych kosmyków z mojej twarzy.
Zaśmiałam się.
-Tak, wiem, wyglądam teraz strasznie. – powiedziałam, wciąż lekko się śmiejąc
Pablo, w odpowiedzi, pocałował mnie w czoło.
-Zawsze wyglądasz ślicznie skarbie.
On zawsze poprawiał mi humor, znał mnie tak dobrze, że wiedział co powiedzieć.
Popatrzyłam na niego – wyglądał uroczo zaraz po przebudzeniu.
Być może pod wpływem jakiegoś impulsu, ale przybliżyłam swoja twarz do jego ust i go pocałowałam .
Trochę go tym zaskoczyłam, ale też sprawiłam mu tym chyba przyjemność.
Objął mnie jedną ręką w talii, a drugą położył mi na karku.
Chwyciłam w obie dłonie jego twarz i całowałam go coraz mocniej.
Zupełnie zatraciłam się w tych pocałunkach, zresztą tak jak Pablo, który wykonywał tę czynność coraz bardziej łapczywie.
Moje serce biło coraz szybciej, co spowodował nagły przypływ adrenaliny.
Nagle na chwilę się od siebie oderwaliśmy i każde z nas otworzyło oczy, które do tej pory pozostawały zamknięte.
Zdążyłam odetchnąć i znowu poczułam na swoich ustach kolejny pocałunek złożony przez mojego chłopaka.
Podczas wykonywania tej „jakże fascynującej czynności”, jaką jest całowanie, nagle zadzwoniła komórka Pablo.
Oboje natychmiast odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, a Pablo z pewną niechęcią wstał z łóżka i podszedł do biurka, na którym leżał telefon, aby odebrać.
Po niespełna dwóch minutach rozmowy, doszłam do wniosku, że osobą dzwoniącą jest Antonio.
Pablo na koniec jeszcze stwierdził, że nie może dzisiaj przyjść do Studia, bo czuje się odpowiedzialny za mój obecny stan zdrowia i uważa, że nie można mnie zostawić na razie samej.
 Oburzyłam się lekko na te słowa, więc podeszłam do niego, wyrwałam mu z dłoni telefon i powiedziałam:
-Dzień dobry, Antonio, tu Angie. Nie martw się, mój stan zdrowia znacznie się poprawił, więc Pablo bez większych obaw może już przyjść w dniu dzisiejszym do pracy.
-Miło mi to słyszeć. Jeśli rzeczywiście czujesz się już lepiej, to bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że niedługo też będziesz mogła wrócić do pracy. Przekaż Pablo, że zaraz zaczynamy bardzo istotne dla losów Studia spotkanie z, potencjalnym dla szkoły, fundatorem i on, jako dyrektor, powinien się na nim zjawić. Szybkiego powrotu do zdrowia, Angie. Do zobaczenia wkrótce, mam nadzieję. – usłyszałam w odpowiedzi, po czym odłożyłam telefon na biurko i spojrzałam pytająco na mojego chłopaka
-Czuję się teraz dobrze… Nie potrzebuję już opieki… - powiedziałam cicho
-Nadal się o ciebie martwię… A poza tym, chyba mamy teraz coś jeszcze do dokończenia… - odpowiedział, zbliżył się do mnie i znowu zaczął mnie całować
Próbowałam go powstrzymać, ale cały czas na mnie mocno napierał.
W końcu udało mi się go od siebie odepchnąć.
Pokręciłam zdezorientowana głową.
-Pablo… O co chodzi? Dziwnie się zachowujesz, zupełnie jakbyś nie był sobą… - stwierdziłam, już trochę przerażona
Odwrócił ode mnie głowę.
-Angie, kochanie… Przepraszam za to, poniosło mnie. To wszystko przez… Przez tą cała sytuację z Germanem. On próbował z tobą… No wiesz co… Chciałbym, żebyś zrobiła to ze mną a nie z nim…
Wręcz opadła mi szczęka na te słowa. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Oraz czy lepiej byłoby go w tej chwili przytulić czy raczej uderzyć w twarz.
-Mówiłam ci już… Między mną i Germanem nigdy do niczego nie doszło i nie dojdzie. – przełknęłam ślinę – Pablo… Wiesz, jak bardzo cię kocham. Ale… Ja nie jestem jeszcze na to gotowa. A nie chcę byśmy się do czegokolwiek wzajemnie zmuszali…
Pablo uśmiechnął się do mnie lekko.
-Słoneczko, oczywiście, do niczego nie zamierzam cię zmuszać. Przepraszam, nie chcę, żebyś robiła coś wbrew swojej woli. – pogłaskał mnie po policzku – Ale na buziaka mogę liczyć, prawda?
Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie.
-Ty lepiej idź do łazienki się ogarnąć, bo jesteś już spóźniony na spotkanie z fundatorem dla szkoły, które odbędzie się w Studiu. – powiedziałam, po czym siła dociągnęłam go do drzwi łazienki i zamknęłam je za nim, gdy tylko został wepchnięty do pomieszczenia
Już miałam odejść i zejść do kuchni, by przygotować śniadanie, gdy usłyszałam jeszcze dobiegający zza drzwi głos Pablo:
-Czyli dostanę tego buziaka, jak się już ogarnę, tak?

/1 godzinę później/

Jakieś pół godziny wysłałam Pablo do Studia.
Wcześniej zrobiłam jeszcze dla naszej dwójki śniadanie, z którego mężczyzna był bardzo zadowolony.
Ja osobiście uważam, że jestem po prostu tragiczną kucharką, aż się dziwię, że jakieś służby specjalne jeszcze nie dały mi pisemnego zakazu dotyczącego gotowania.
Później, wręcz wypchnęłam go w kierunku drzwi wejściowych, a on i tak przez jakieś pięć minut nie chciał wyjść z domu, bo uparł się, że koniecznie mam mu na pożegnanie dać buziaka.
Wyszedł dopiero wtedy, gdy to zrobiłam i jeszcze stwierdził, że mam się niczym nie stresować zbytnio podczas jego nieobecności oraz, że wróci w ciągu kilku najbliższych godzin.
Jak zwykle, nie stosowałam się do wydanych przez Pablo poleceń.
To chyba jakaś poważna przypadłość, w sensie, robienie na opak tego, co ci każą.
Szybko się ogarnęłam, a później poszłam w coś ubrać.
Mój wybór padł na miętową sukienkę maxi bez rękawów, beżowe koturny, a do tego piaskowy, luźny sweterek z rękawem ¾. Włosy, co zdarza mi się rzadko, związałam w warkocz.
Wzięłam jeszcze torbę, zamknęłam za sobą drzwi kluczem, który Pablo dał mi dzisiaj rano i wyszłam z domu.
Miałam pewien plan.
Pablo, jeszcze podczas śniadania, stwierdził, że dzisiaj po zakończeniu swoich zajęć w Studio, pójdzie do domu Castillo, by poważnie „porozmawiać” z Germanem.
No tak, znając tę dwójkę, na rozmowie się nie skończy i, jeśli German nie będzie wtedy zbytnio opanowany, po pięciu minutach dojdzie od słów do czynów.
Dlatego właśnie teraz zmierzałam do domu jego i Violi, aby trochę załagodzić ten konflikt…
W tej samej chwili, gdy o tym rozmyślałam, doszłam do celu swojej „wędrówki”.
Zadzwoniłam do drzwi i trochę zestresowana całą tą sytuacją, czekałam, aż ktoś mi je otworzy.
Nie musiałam tam stać zbyt długo. Nie minęła chwila, a drzwi otworzył mi, co mnie bardzo zdziwiło, German.
Bardzo ucieszył się na mój widok.
-Angie, tak się cieszę, że cię widzę… Martwiłem się o ciebie. – o, jakie to słodkie z jego strony… - Gdzie spędziłaś tę noc?
-Cześć, German. Byłam u Pablo. Stwierdził, że zabrania mi na chwilę obecną wracać tu do was do domu…
-To przez tą całą wczorajszą sytuację, prawda? – German zmarszczył czoło – Ale on nie może przecież wydawać ci rozkazów.
-To jest mój chłopak, martwi się. – powiedziałam, nieco bardziej opryskliwie niż zazwyczaj
-Twój chłopak? Jakoś nie przeszkadzało ci to wczoraj w całowaniu się ze mną. – powiedział, uśmiechając się przy tym, bo cała ta sytuacja widocznie go bawiła
-To była jedna wielka pomyłka! Nic nie znacząca, jeśli chcesz wiedzieć!
-Wczoraj tak jeszcze nie uważałaś… - znowu uśmiechnął się, dość podejrzanie
-Nie no… Jesteś niemożliwy! Po jakie licho ja tu przyszłam?! Ty w ogóle mnie nie słuchasz!
-Ja nie słucham?!
-Tak, właśnie ty! Innego głąba, który myśli, że wszystko wie najlepiej tu nie widzę!
-Czyli przyszłaś na mnie nawrzeszczeć i mnie pouczać, tak?!
-Po pierwsze: to ty wrzeszczysz, a nie ja. Po drugie: chciałam z tobą porozmawiać i tym samym cię ostrzec, ale ty, oczywiście, mnie nie słuchasz!
-W jakim sensie ostrzec?
-A… Czyli teraz to jesteś ciekawy. – powiedziałam z przekąsem
-Tak, jestem ciekawy!
-Nie krzycz tak. Jeżeli już chcesz wiedzieć, to chciałam cię ostrzec przed Pablo.
-Dlaczego? Nie mów mi tylko, że Pablo to tak naprawdę Hulk i zamierza mnie unicestwić. – odpowiedział, po czym parsknął śmiechem
Zmarszczyłam lekko czoło.
-Nie śmiej się, bo jest to po części prawda. – zdziwił się, gdy to powiedziałam – Pablo zamierza dzisiaj z tobą „porozmawiać” na temat wczorajszego incydentu, ale obawiam się, że na samej rozmowie to się nie skończy…
-Aha, czyli prosisz mnie, bym mu nie przywalił, kiedy zacznie mnie obrażać, tak? A dlaczego właściwie tak się o to martwisz?
-Bo nie chcę mieć dwóch trupów na sumieniu, jasne?
German uśmiechnął się i przybliżył do mnie nieznacznie.
-Coś tu kręcisz… To wcale nie o to chodzi… - stwierdził – Martwisz się, że to mnie się coś stanie.
Aż się zakrztusiłam, kiedy usłyszałam jego słowa.
-Słucham?! Nie, to nie o ciebie się martwię!
-Naprawdę? – zapytał sarkastycznie
-Tak, naprawdę! I, do jasnej cholery, zrozum wreszcie człowieku, że a) mam teraz chłopaka i b) między nami już nigdy niczego nie będzie! I nie łudź się, że jest inaczej, bo…
W tej chwili poczułam jego usta na swoich własnych.
To było takie świetne uczucie, którego nie chciałam przerwać.
Całowaliśmy się, nie zwracając uwagi na to, że jest to niewłaściwe i nie na miejscu.
Po pewnym czasie, powoli się od siebie oderwaliśmy.
-To było… dziwne… - stwierdziłam
-I co? Nadal będziesz twierdzić, że to nie o mnie się martwisz?
-Nie… Nie zamierzam, bo musiałabym skłamać… Ale powiem tak: to, co właśnie zrobiliśmy jest bardzo niewłaściwe, więc po prostu o tym zapomnijmy, dobrze?
Po tych słowach odeszłam w stronę drzwi, by wrócić do domu, ale do moich uszu dobiegły jeszcze słowa Germana:

-Niestety, ale ja nie potrafię zapomnieć o tobie… I nawet nie zamierzam. Odzyskam cię, choćby nie wiem co…


* * *
I macie ten wyczekiwany rozdział! :D
Przedwczoraj wieczorem wróciłam z Anglii, ale miałam bardzo ciężką (27-godzinną) podróż i do tej pory nie miałam siły wstawić nowej notki...
Ogólnie, pisałam ten rozdział przez ostatni tydzień (część z Pablo), a dzisiaj napisałam jeszcze tę część z Germanem ;D
Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba :)
Proszę, piszcie w komentarzach pomysły na dalszy ciąg, bo w najbliższych rozdziałach muszę wprowadzić Esmeraldę i Jackie, bo napisałam tak w prologu, a obecne rozdziały to przecież wspomnienia Angie...
A, i już wiem, z kim Angie będzie na koniec (ale to nie znaczy, że jak już kogoś wybierze, to oznacza koniec bloga - będę po prostu pisała jeszcze jej dalsze losy ;D )

Pozdrawiam,
Angie ^^

poniedziałek, 1 lipca 2013

Powiadomienie o nowych rozdziałach

Cześć :)
Miałam dzisiaj dodać nowy rozdział, ale ani dzisiaj się nie pojawi, ani w najbliższych dniach.
To nie jest tak, że nie chcę go dodać, tylko dzisiaj to z braku czasu, a w późniejszych dniach z powodu wyjazdu wakacyjnego...
Jutro wyjeżdżam do Londynu i wracam dopiero 10 lipca, czyli w następną środę...
Internetu tam na pewno nie będę miała, bo jadę tam na "obóz" językowy i nie będę miała możliwości dodania nowego rozdziału :c
Bardzo żałuję, ale mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie, czy coś xD
Obiecuję, że po powrocie do domu, tj. od 11 lipca, rozdziały będą się pojawiały BARDZO często ^^



Pozdrawiam,
Angie ^^