/retrospekcje/
Wracałam do domu, trzymając w dłoniach kawę, którą kupiłam sobie pięć minut temu w kawiarni.
Desperacko potrzebowałam porządnego kopa. Mój dzisiejszy dzień był totalną klapą.
Pablo nie miał czasu, żeby choć chwilę ze mną porozmawiać. Jego usta służyły mu do czegoś innego - przez cały dzień szczerzył się do Jackie.
Beto, kiedy tylko ją zobaczył, zaczął wariować. To znaczy, wiem, że on zawsze chodzi z głową w chmurach, ale jego dzisiejsze zachowanie było nienormalne nawet jak na niego.
Gregorio? Jemu się będę bała pokazać na oczy przez kolejne tysiąc lat.

Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust wydobywał się tylko jakiś dziwny bełkot. Popatrzyłam na zegarek na nadgarstku, wzięłam swoją torbę i wyszłam. A oni tam nadal stali zszokowani...
Wzięłam łyk napoju i aż stanęłam na środku chodnika na samą myśl o tym wydarzeniu. A kiedy przypomniałam sobie minę Gregoria, aż się zakrztusiłam. Z "transu" wyrwała mnie dopiero pewna staruszka, która przechodziła obok mnie o lasce. Ową laską nie omieszkała mnie (mocno, jak na osobę w jej wieku) w kostkę. Aż syknęłam z bólu i spojrzałam na nią z wyrzutem. Ona nic sobie z tego nie robiła. Zaczęła za to wrzeszczeć:
-Co ty sobie wyobrażasz?! Idę do domu i chcę spokojnie przejść, a stoi tu taka pokraka, jak ty i nawet łaskawie się nie chce przesunąć! I jeszcze w dodatku to jakaś hipiska!
Mina mi zrzedła, a staruszka chyba zaczynała się rozkręcać.
-Powinnaś siedzieć w domu i dziećmi się zajmować! Ja w twoim wieku...
Nie no, teraz przegięła.
-Z całym szacunkiem do ludzi starych i zgrzybiałych, jak pani, ale wypraszam sobie wyzywania mnie! - kobieta wyglądała na oburzoną. - Tak się składa, że moje życie jest do kitu, a ja nie mogę uporać się z problemami! Więc jeśli ma pani rzeczywiście życiowe doświadczenie, to proszę dać mi spokój!
Wykrzyczałam wszystko to, co czułam, a w oczach miałam łzy. Nie... Ja już nie wytrzymuję psychicznie...
-Przepraszam... - szepnęłam, po czym ruszyłam biegiem w stronę domu.
Nie zwracałam uwagi na nic i na nikogo. Dwa razy prawie potrącił mnie samochód, pięć razy niechcący kogoś popchnęłam i jeszcze zdeptałam jakiegoś, Bogu winnego, ślimaka.
W końcu dobiegłam do drzwi domu. Odetchnęłam głęboko i próbowałam się uspokoić. Wyjęłam z torby paczkę chusteczek higienicznych. Wyciągnęłam jedną z nich drżącą dłonią i delikatnie otarłam policzki z tuszu do rzęs, który rozpłynął mi się po całej twarzy.
Mając nadzieję, że wyglądam jak człowiek, weszłam do środka tylnymi drzwiami. W kuchni zobaczyłam Olgę. Kiedy zamykałam drzwi, odwróciła się, a na mój widok, szeroko się uśmiechnęła.
-Angie! Nareszcie panienka przyszła! - powiedziała, przytulając mnie.
-Ciebie też miło wiedzieć, Olgo. - odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie. - Viola już jest?
Zapytałam, bo z powodu mojego dzisiejszego załamania, byłam psychicznie niezdolna do zabrania Violetty ze Studia - całkowicie straciłam poczucie rzeczywistości.
A z tego wszystkiego, już naprawdę zapomniałam, czy zadzwoniłam do Ramalla i poprosiłam go o odebranie mojej siostrzenicy.
-Tak, wróciła już ze dwie godziny temu. Przyprowadził ją ten jej chłopak... Leon. Cudowny młodzieniec, nawet pan German nie miał dzisiaj o to do niego pretensji.
-German jest dzisiaj w dobrym nastroju? - zapytałam zaciekawiona.
-Tak, a to wszystko, dzięki... - powiedziała Olga, po czym przerwała, jakby zdając sobie sprawę, że nie powinna mi czegoś mówić.
-Dzięki? - zapytałam podejrzliwie.
Nagle usłyszałam dźwięki "En mi mundo", grane na pianinie.
Zaciekawiło mnie to.
-To Viola tak gra? - spytałam uśmiechając się, tym razem szczerze.
-Ehh... - jąkała się gosposia. Zaczęłam iść w kierunku salonu, ale kobieta mnie zatrzymała.
-Olga, o co chodzi?! Chciałabym przejść - powiedziałam stanowczo.
-A może chce się panienka czegoś napić? Przygotuję kawę, usiądziemy tu razem i porozmawiamy... - chciała jeszcze coś dopowiedzieć, ale ku jej rozpaczy, minęłam ją i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku salonu.
Mina mi zrzedła, kiedy zobaczyłam to, co się w nim działo.
Violetta - szczęśliwa, śpiewająca...
German... Uśmiechnięty, siedzący i grający na pianinie?!
Wzruszyłabym się, gdyby nie pewna osoba, która stała obok nastolatki...
Była to ciemnowłosa, elegancko ubrana kobieta. Jej rozpuszczone włosy sięgały ramion. Od razu dostrzegłam też, że jest bardzo zgrabna. Na oko wyglądała na zaledwie kilka lat starszą ode mnie. Zauważyłam też, że German wpatrywał się w nią, jak zaczarowany, z wielkim uśmiechem na ustach. Zabolało mnie to... Poczułam wielką gulę w gardle.
Do moich uszu dochodziły kolejne dźwięki piosenki.
"Y vuelve despertar
En mi mundo, siendo lo que soy..."
Wróciłam do kuchni i ujrzałam Olgę wpatrującą się we mnie współczującym wzrokiem.
-Mówiłam, żeby panienka tam nie wchodziła... Nie powinna się pani dodatkowo denerwować... - odrzekła po chwili.
-Nie... Nic mi nie jest... - odpowiedziałam zachrypłym głosem, choć mijałam się z prawdą i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. - Ja... Przepraszam, pójdę się przejść.
Nie zważając na odpowiedź kobiety, wyszłam z domu.
Szłam szybkim krokiem, chociaż nie miałam pojęcia gdzie.
Nie miałam dokąd pójść... Moje serce podzielone jest na dwie części, a każda z nich dostawała ostatnio kolejne ciosy.
Czułam, jak po policzkach spływają mi duże, ciepłe strumienie wody.
Płakałam i, po raz pierwszy w życiu, nie przynosiło mi to ulgi.
Czułam się coraz gorzej, w dodatku zaczęło jeszcze padać.
Moje kręcone włosy, które układałam dzisiaj rano z co najmniej pół godziny, teraz wisiały bezładnie, doszczętnie przemoczone i oklapłe od nadmiaru wody.
Zaczęła się okropna ulewa. Wszyscy uciekli do domów, tylko ja wciąż błąkałam się bez celu po ulicach miasta.
Byłam już przemoczona do suchej nitki, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Cały czas łkałam i dochodziło do mnie to, że spartoczyłam wszystkie moje drogi na szczęśliwą przyszłość.
Najpierw spowodowanie zerwania z Pablo, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie moja wina. Oraz to, że przez pewien czas ostatnio byłam zafascynowana Germanem, to nadal czuję coś do mojego przyjaciela. A zdałam sobie sprawę z tego faktu dopiero, gdy pojawiła się Jackie...
Tylko, że to wszystko nie jest takie proste...
Bo w Germanie też się zadurzyłam. I tak, wiem, że to mąż mojej zmarłej siostry! Ale jednocześnie coś dziwnego mnie do niego przyciąga.
Ale z nim, wszystko jest takie skomplikowane...
Przechodziłam aktualnie przez park i, zdołowana tym wszystkim, oparłam się plecami o pobliskie drzewo.
Usilnie próbowałam się uspokoić i wziąć w garść.
Dla poprawy mojego gównianego humoru, zaczęłam sobie podśpiewywać piosenkę "Big girls don't cry". Zawsze mnie uspokajała. I podnosiła też na duchu wtedy, gdy przez kogoś lub coś płakałam.
Trochę się tym uspokoiłam. Wzięłam głęboki wdech i zacisnęłam pięści. Musiałam wziąć się w garść za wszelka cenę.
Pogoda, czyli wciąż padający ulewny deszcz, nie wskazywało na to, by miało się w najbliższym czasie przejaśniać.
Mimochodem popatrzyłam pod nogi. Całe buty miałam umazane błotem.
Jęknęłam w duchu.
"Jak mieć pecha, to już na całego." - mruknęłam pod nosem.
Ruszyłam biegiem w kierunku Studia. To było pierwsze miejsce, jakie mi przyszło do głowy, żeby schować się w nim przed nadchodzącą burzą.
Niestety, w pewnym momencie poślizgnęłam się na błocie.
I upadłabym do tyłu, gdyby nie pewna osoba, która chwyciła mnie w swoje ramiona.
Spojrzałam na tę postać z wielkim szokiem wymalowanym na moje twarzy.
Nigdy nie pomyślałabym, że ten człowiek ruszyłby mi kiedykolwiek z pomocą w takiej sytuacji.
-Cześć księżniczko... - usłyszałam tylko z jego ust.
* * *
Macie nowy rozdział! :D
Mam nadzieję, że się podoba - komentujcie ^^
Długo nie pisałam, ale to z powodu nadmiaru szkoły :/
Rodzice nie pozwalają mi zbytnio siedzieć przy komputerze, ale mimo to, oglądam na bieżąco odcinki 2 sezonu. I mam deprechę, bo Angie nie ma :c
No dobra, nie będę Wam tu smutać...
W takim razie pytania dotyczące następnego rozdziału:
Kto złapał Angie?
Czy Esmeralda i Jackie wpłyną na życie naszej bohaterki?
Co zdecyduje się zrobić Angie?
Pozdrawiam,
Angie ^^